![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![W poniedziałek archeolodzy posłużyli się balonem](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2011/2011-09/CHELM_556987552_AR_0_0.jpg)
Wykopaliska dobiegają już końca. Za 2 tygodnie archeolodzy opuszczą teren średniowiecznego kompleksu wybudowanego przez księcia Daniela. W poniedziałek teren dokumentowano z pomocą balonu.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Po tegorocznych badaniach wiadomo już, że na terenie dawnego grodziska znajdowało się kilka budowli, a nie tylko rezydencja księcia Daniela. Najstarsza budowla ma kształt prostokąta z bramą wjazdową. – Podejrzewamy, że nie została ukończona, ponieważ nie ma podziału na pomieszczenia – mówi Dzieńkowski. – Na jej zgliszczach powstały nowe budynki, co podniosło teren aż o 2 m. Ślady pożaru pierwszej budowli nie są tak intensywne, więc był to dobry obiekt do badań.
Przez ostatnie dwa miesiące archeologom udało się potwierdzić wcześniejsze podejrzenia i ustalenia. Wiedzą m.in., gdzie dokładnie znajdowała się wieża opisana w Kronice Halicko-Wołyńskiej, a także jak wyglądała Górka Chełmska za czasów księcia Daniela.
Przez najbliższe dwa tygodnie badacze będą głównie podsumowywać swoje odkrycia. W poniedziałek przez cały dzień fotografowali teren w nietypowy sposób, bo korzystając z pomocy specjalnego balonu wypełnionego helem. Naukowcy sterowali nim z ziemi za pomocą systemu linek, silniczków i komputera.
– Taki sposób robienia zdjęć jest bezpieczny i cichy – mówi Michał Dąbski, archeolog i fotograf z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, jeden z pomysłodawców tego ciekawego urządzenia. – Balonem jest dużo łatwiej kierować niż samolotem czy latawcem. Poza tym, można regulować wysokość od kilku centymetrów nawet do 300 m. Fotografie powietrzne są obowiązkowe, a czasem archeolodzy wchodzą na drabiny lub drzewa, by je wykonać.
Archeolodzy-fotografowie przyjechali do Chełma na jeden dzień, specjalnie, by wykonać zdjęcia terenu. Wcześniej pracowali w wielu innych miejscach, także na innym sprzęcie. – Robiłem kiedyś zdjęcia w Libanie przy użyciu latawca – mówi Miron Bogacki. – Zostałem aresztowany i spędziłem dobę w więzieniu. Byłem podejrzany o szpiegostwo.
– W tym regionie do tej pory nie było takich zdjęć – mówi Dzieńkowski. – Dobrze, że coś się zmienia, bo to dobra technologia, przydatna w badaniach na tak dużą skalę.