Halina D. z Janowicy w gminie Cyców ma ośmioro dzieci. Dla czwórki najstarszych wystąpiła o unijne stypendium. Przyznano je tylko córce, która do tej pory nie otrzymała jeszcze ani złotówki.
Miesięczne dochody rodziny Haliny D. nie przekraczają 1,3 tys. zł i jeszcze mają się zmniejszyć. W tej sytuacji przed wydaniem każda złotówka obracana jest pięć razy na każdą stronę. Dlatego też dzieci nie zaopatrywały się w podręczniki w księgarni, lecz odkupywały je od starszych uczniów. Dresy i obuwie sportowe Pani Halina kupowała na targu od „Ruskich”. Jeśli chodzi natomiast o dojazdy do szkoły, to przewoźnik odmówił jej córce wystawienia faktury. W ten sposób żaden z wydatków na utrzymanie dziecka w szkole nie został udokumentowany. Wyszło na to, że skoro nie ma kwitu, to nie będzie pieniędzy.
Nasza Czytelniczka nie jest jedyna osobą, która stanęła przed takim dylematem. Pracownicy starostw przyznają, że zgłasza się do nich sporo osób z podobnymi wątpliwościami.
– Faktem jest, że aby otrzymać pieniądze trzeba przedstawić rachunki vatowskie lub też uproszczone – mówi Maryla Momot z chełmskiego starostwa. – Pomoc finansowa ma charakter refundacji kosztów, dlatego tak ważne jest udokumentowanie poniesionych wydatków.
Momot dodaje, że pod uwagę brane są ściśle określone wydatki. Obejmują zakup podręczników, atlasów i słowników, stroju gimnastycznego, a także koszty dojazdu do i ze szkoły, zakwaterowania w internacie i wyżywienia.
Wszyscy, którzy spełnią warunki mogą liczyć na miesięczną pomoc finansową w wysokości 100 zł. Kiedy pieniądze dotrą do uczniów jak na razie nie wiadomo, jednak z uzyskanych przez nas informacji wynika, że stanie się to jeszcze przed Gwiazdką. Jacek Barczyński,