Ścieki z domków letniskowych nielegalnie postawionych w pobliżu jeziora Glinki spływają wprost do rzeki Tarasienki. Wójt gminy Włodawa chce zalegalizować samowolę budowlaną i podłączyć dacze do kanalizacji. Radni domagają się ich rozbiórki.
- Chodziło mi o unormowanie kwestii samowoli budowlanej - mówi Tadeusz Sawicki. - Najpierw jednak chciałem uregulować sprawę czystości wody w Tarasience i w jeziorze Glinki. Będę zbierał argumenty dla radnych. Przekonam ich, że mój pomysł ma sens.
Stanowisko wójta poparł powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Można nakazać rozbiórkę, ale do tej pory nikt nie zgłosił, żebym wydał taką decyzję - mówi Krzysztof Wojtal. - Poza tym procedury w takich sytuacjach są bardzo żmudne. Ludzie piszą odwołania. Sprawy ciągną się latami. Według mnie dobre rozwiązanie, to oczyszczenie 15-metrowego pasa z "samowolek” i umożliwienie pozostałym podłączenia do kanalizacji.
Podobne zdanie ma Spółka Wodno-Ściekowa jezior Białe i Glinki. - Żeby zrobić w tym rejonie porządek, od czegoś trzeba zacząć - mówi Mieczysław Walczuk, dyrektor spółki. - Ta sytuacja trwa kilkanaście lat. Dlaczego nie rozebrano ani jednego domku, w czasie kiedy w tym rejonie nie było kanalizacji?
Mimo tych opinii radni wniosek wójta zdecydowanie odrzucili. - Te domki trzeba zlikwidować - mówi Andrzej Lis, przewodniczący Rady Gminy Włodawa. - Nie mamy żadnej gwarancji, że po podłączeniu do sieci, ci ludzie nadal nie będą wypompowywać ścieków do rzeki.
Nie wiadomo dlaczego radni chcą to zrobić teraz, kiedy sieć kanalizacyjna jest gotowa do podłączenia, a żaden domek nie został rozebrany. Wręcz przeciwnie. Cały czas powstają nowe. Skoro studium zabrania budowy, to wójt nie może wydać ani decyzji legalizacyjnych ani takich, które pozwolą na podłączenie domków do kanalizacji. Koło się zamyka, a ścieki nadal idą do rzeki i jeziora. •