61-letni Józef Z. spod Bychawy usiłował spalić własny dom. W środku, oprócz niego, była jeszcze dwójka jego dorosłych dzieci. Pożar gasiła policja.
Była ósma rano w poniedziałek. Po policjantów z Bychawy zadzwoniła kobieta. – Prosiła o pomoc, bo jej ojciec rozlał na posadzkę łatwo palny płyn i podpalił – mówi Witold Laskowski z biura prasowego KMP w Lublinie.
Policjanci zastali w domu jeszcze brata kobiety. Paliła się podłoga w pokoju, ogień obejmował meble. W pomieszczeniu było coraz więcej dymu. Jeden z policjantów obezwładnił awanturującego się Józefa Z., drugi chwycił za wiadro i zabrał się do gaszenia pożaru. Pomogli mu w tym wystraszeni domownicy. Na szczęście szybko przyjechała straż pożarna, która zapobiegła dalszemu rozprzestrzenianiu się ognia. Ale i tak straty wyrządzone przez awanturnika oszacowano na kilkanaście tysięcy złotych. Wczoraj prokuratura postawiła mu zarzut podpalenia.