Pracownicy ośrodków pomocy społecznej twierdzą, że wystarczy pieniędzy
na dożywianie dzieci w szkołach. Dyrektorzy niektórych placówek uważają natomiast, że mimo finansowania obiadów, niedożywionych uczniów nadal jest wielu.
Niezależnie od tego, czy ich obiady opłaca GOSP, czy sami rodzice płacą jedną złotówkę i wszystkie dzieci jedzą to samo. – Niskie opłaty spowodowały, że radni podjęli uchwałę o zwiększeniu progu dochodowego dla uczniów, którzy mogą korzystać z darmowych posiłków – dodaje kierowniczka.
W Chełmie opieka społeczna opłaca obiady wszystkim uczniom, których rodzice bądź opiekunowie złożyli stosowne podania do MOPR. Wnioski składać można przez cały czas. I jak deklaruje Halina Oziemczuk-Kasperek, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, każdy uczeń, wymagający pomocy, otrzyma gorący posiłek.
W ubiegłym roku szkolnym ośrodek zapewnił wyżywienie blisko 1000 uczniom i przedszkolakom. W tym roku ma być podobnie. – Mamy pieniądze na dożywianie dzieci i nikt, kto się do nas zgłosi, nie zostanie głodny – zapewnia dyrektor.
W Chełmie kryterium dochodowe osób, które ubiegają się o taką pomoc dla swojego dziecka, również zostało podwyższone do ponad 400 zł. W wyjątkowych przypadkach kwota ta może być jeszcze większa.
W Szkole Podstawowej nr 5 stołówka rozpoczęła pracę siódmego września. Na razie wydaje blisko 100 obiadów dziennie. Około 20 opłaca MOPR. – Na pewno takich dzieci będzie więcej, bo każdego dnia przybywają kolejne – mówi Bożena Świszcz, dyrektor placówki. Jej zdaniem, pocieszające jest to, że szkolny obiad jest tylko ciepłym uzupełnieniem tego, co jej uczniowie jedzą w domach.
Chełmskie szkoły wyceniły koszt obiadów na 2,50 do 3,20 zł. I tyle płaci ośrodek za swoich podopiecznych. Wszystkie posiłki są dwudaniowe. – W dożywianiu pomaga nam Caritas – mówi Halina Oziemczuk-Kacperek. – Dowozi on obiady do SP nr 2, bo tam nie ma stołówki.
Obiady dzieciom fundują również indywidualni sponsorzy. Np. w „piątce” w ubiegłym roku posiłek dla jednego ucznia opłacało emerytowane małżeństwo nauczycieli. Inne dziecko „karmił” były uczeń szkoły, mający swoją firmę w Poznaniu. •