Po przywróceniu małego ruchu granicznego z Ukrainą lawinowo wzrosła liczba podróżnych. Polacy i Ukraińcy koczują już nie tylko w kolejkach po ukraińskiej stronie. Długo czekać trzeba też na wjazd na polski terminal
>> Imprezy i wydarzenia kulturalne w pigułce - pobierz naszą aplikację na androida Co Gdzie Kiedy Lublin
– Niedawno widziałam, jak w momencie, kiedy kolejka wreszcie ruszyła jakiś Polak chciał ominąć ukraiński samochód, którego kierowca najwyraźniej przysnął – mówi pani Janina z Chełma. – Do tego stopnia oburzyło to innych ukraińskich podróżnych, że rzucili się do „naszego” z pięściami. Tymczasem to właśnie ukraińską specjalnością jest blokowanie drogi, celem przepuszczenia swoich pobratymców.
Polacy, którzy z różnych powodów często udają się na Ukrainę twierdzą, że kiedyś były oddzielne pasy dla kierowców z krajów Unii Europejskiej i tych spoza UE.
– To nieprawda – mówi ppor. Dariusz Sienicki, rzecznik komendanta Nadbużańskiego Oddziału SG. – Jeśli chodzi o samochody osobowe to zawsze była tylko jedna kolejka do szlabanu. Dopiero na terenie przejścia granicznego rozdzielała się na pasy dla obywateli UE i pozostałych.
Ppor. Sienicki przypomina, że podróżni blokujący pas ruchu, bądź próbujący ominąć innych narażają się na mandat karny. Zapewnia też, że oko na kolejkę mają i funkcjonariusze Straży Granicznej, i policjanci.
– Prowadzący do granicy w Dorohusku odcinek krajowej „12” objęty jest szczególnym nadzorem – mówi Tomasz Błaziak, szef chełmskiej drogówki. – Na dwie, a nawet trzy zmiany pracują tam wideorejestratory. Operują tam też nasze patrole, które wzdłuż kolejki podjeżdżają do samych szlabanów. Bywa, że dzieje się to na prośbę Straży Granicznej. Sama obecność radiowozów dyscyplinuje kolejkowiczów. Z drugiej strony policjanci nie mogą tam czuwać przez 24 godziny na dobę.
W sobotę, 13 sierpnia, funkcjonariusze NOSG na kontrolowanych przez siebie przejściach z Ukrainą odprawili w ciągu doby rekordowe 60 tys. osób. Średnio dziennie granicę przekracza ok. 40 tys. podróżnych.
– Do pewnego stopnia miało to związek z Europejskimi Dniami Dobrosąsiedztwa Zbereże-Adamczuki – tłumaczy ppor. Sienicki. – Przez pięć dni, od czwartku do poniedziałku, odprawiliśmy prawie 50 tys. osób. Mimo tak zmasowanego ruchu w Zbereżu obyło się bez incydentów – podkreśla.