Imiona i nazwiska, adresy, numery telefonów i treść rozmów. Materiały operacyjne Straży Granicznej krążą wśród przestępców. Można się z nich dowiedzieć, kto przemyca, a kto sypie.
- To się po prostu nie mieści w głowie. Przecież ktoś się może na mnie mścić - mówi oburzony mężczyzna. Chce pozostać anonimowy.
Sprawa wyszła na jaw wczoraj, po tym jak do lokalnego Super Tygodnia Chełmskiego ktoś przyniósł płytę z - wszystko na to wskazuje - tajnymi materiałami.
- Na płycie były pseudonimy oraz imiona i nazwiska informatorów, przemytników i funkcjonariuszy, zapisy rozmów, billingi, zdjęcia z obserwacji. Był też opis jednej z tajnych operacji - opowiada Wanda Jaroszczuk, redaktor naczelna tygodnika.
Dane dotyczą ubiegłego roku. Są w nich wymienione nazwiska ludzi mieszkających w nadbużańskich miejscowościach i informacje dotyczące zorganizowanych grup przemytniczych. Można się z nich dowiedzieć, kto, kiedy i z kim przemycał nielegalne towary oraz kto informuje o takich zdarzeniach funkcjonariuszy.
Ustaliliśmy, że powstały już kopie, które krążą wśród przemytników. Jak oryginał dostał się w ich ręce? Źródłem mógł być pendrive, który jeden z przemytników znalazł na przejściu granicznym. Tę wersję uprawdopodabnia fakt, że wśród materiałów znajdują się zupełnie przypadkowe pliki, np. prywatne zdjęcia czy formularze dokumentów.
Konsekwencje ujawnienia takich informacji mogą być dla osób współpracujących ze strażą bardzo poważne. - Jak poważne, to zależy od tego, na czyj temat udzielały informacji. Jeśli nie mówimy o drobnych przemytnikach, tylko zorganizowanych grupach przestępczych, to bezpieczeństwo informatorów może być zagrożone - mówi anonimowo jeden z policjantów.
- Na pewno będziemy rozważali wszczęcie śledztwa w tej sprawie - mówi Zbigniew Betka, szef chełmskiego ośrodka zamiejscowego Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
(tom)
Czy poufne dane Straży Granicznej są należycie chronione? - wypowiedź się na FORUM