Kolejna zmiana na dyrektorskim stołku Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej we Włodawie. Tym razem zarządzanie placówką przekazano w ręce Andrzeja Wiśniewskiego, dotychczasowego przewodniczącego rady społecznej szpitala.
Poprzednik Wiśniewskiego, Ryszard Gołąb, zarządzał szpitalem siedem miesięcy. Przez ten czas zwolnił kilkudziesięciu pracowników, pozostałym obniżył pensje do ustawowego minimum. Zrównoważył wydatki z dochodami, czym sprawił, że ciążący na szpitalu prawie 12- mln dług nie wzrasta. On sam zarobił ponad 30 tys. zł, pozostawił sfrustrowaną załogę i odszedł.
– Decyzje Gołębia były bolesne, ale konieczne – mówi Wiśniewski. – Reorganizacja jednak pomogła. Długi stanęły w miejscu. Efekt będzie widoczny po kolejnych kilku miesiącach. Jedno jest pewne. Żadnych zwolnień już nie będzie. Mogą nastąpić kosmetyczne ruchy, ale nie w personelu medycznym. Pozostało ok. 210 pracowników i to jest stan, który musi być utrzymany.
Pierwsze działania Wiśniewskiego, które mają pomóc szpitalowi, to wzrost przychodów z tytułu kontraktu na 2006 rok.
– Dotychczasowe kontrakty były szykowane w ostatniej chwili – mówi. – Ja chcę to zmienić. Już teraz prowadzimy rozmowy z NFZ. Procedury medyczne, które dzisiaj są wykonywane na oddziałach mogą być lepiej płatne, przy wykorzystaniu lepszego sprzętu. Konieczny jest więc zakup nowych urządzeń medycznych. Moi poprzednicy o tym nie pomyśleli, a przecież są pieniądze z UE, o które wystarczy się postarać.
Od trzech miesięcy pracownicy włodawskiego szpitala dostają pełne wynagrodzenia. Dotychczasowe procedury zarządzania były takie, że nikt z nikim nie rozmawiał. Wiśniewski chce to zmienić. Co tydzień spotyka się z ordynatorami oddziałów, raz w miesiącu będzie rozmawiał z pielęgniarkami oddziałowymi. – Załoga, która pozostała jest dobra – mówi. – Mimo wielu rozczarowań chcą pracować. Sam się dziwię, że tyle wytrzymali. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że sami sobie nie poradzimy. Tak jak inne placówki liczymy na pomoc z zewnątrz.