Mieszkańcy ul. Siedleckiej w Chełmie odetchnęli z ulgą. Policja zatrzymała ich sąsiada 30-letniego Artura W., podejrzanego o rozprowadzanie narkotyków. Sąd wydał decyzję o jego tymczasowym aresztowaniu.
Mieszkańcy twierdzą, że W. czuł się bezkarny. Ich zdaniem mieszkający na osiedlu policjanci, w tym Ryszard Bondyra, komendant miejski policji, przez długi czas nie zrobili nic, żeby ukrócić ten proceder.
– To nieprawda – tłumaczy Jolanta Pastusiak, rzecznik prasowy KMP. – Każdy sygnał jest przez nas traktowany bardzo poważnie i sprawdzany. O większości, jeżeli nie o wszystkich, dealerach wiemy. O tym z Siedleckiej, wiedzieliśmy również. Ale zależało nam, żeby schwytać go na gorącym uczynku. Tylko wtedy można udowodnić dealerowi, że handluje narkotykami.
Pastusiak nie chce zdradzać metod pracy operacyjnej. Woli mówić o efektach. Tylko w tym roku zatrzymano 63 osoby, w tym dziewięciu nieletnich, podejrzane o naruszenie tzw. ustawy narkotykowej. Prawie połowie zarzuca się handel narkotykami.
Artur W. wpadł, chwilę po tym, jak policjanci zatrzymali wychodzącego z jego klatki 17-latka. Gdy chcieli go wylegitymować, rzucił się do ucieczki, pozbywając się po drodze torebki z marihuaną. Funkcjonariusze przeszukali mieszkanie W. Niestety, nic w nim nie znaleźli. Ale nie dali za wygraną. W stojącej na klatce schodowej donicy trafili na narkotyki. Dealer trafił do aresztu.