Niewiele brakowało, a po hotelu Ośrodka Sportu i Rekreacji we Włodawie zostałyby tylko zgliszcza.
- W pomieszczeniach, gdzie pojawił się dym, znaleźliśmy nieprzytomną kobietę - opowiada Paweł Marczuk, komendant Powiatowej Straży Pożarnej we Włodawie. - Zanim wezwaliśmy pogotowie, sami udzieliliśmy jej pomocy. Na szczęście mamy na swoim wyposażeniu odpowiedni sprzęt do tlenoterapii.
Kobieta aż do momentu przyjazdu pogotowia nie odzyskała przytomności.
- Trafiła do szpitala, ale jej życiu już nic nie zagraża - dodaje Roman Juszczyński, rzecznik prasowy włodawskiej policji. - Szczęśliwie nic poważnego jej się nie stało.
Zdaniem Wiesława Dynkiewicza, dyrektora włodawskiego OSiR, ten pożar to taka przysłowiowa duża chmura przy małym deszczu. - Ogień osmalił tylko ściany. Poodpryskiwała z nich farba. Konstrukcja budynku nie jest naruszona, a straty są bardzo małe - twierdzi.
Tymczasem strażacy są dalecy od bagatelizowania problemu.
Budynki o takiej samej konstrukcji, jak ten we Włodawie, znajdują się m.in. w Chełmie oraz nad Jeziorem Białym. - Konstrukcja naszego hotelu jest również drewniana. W ścianach jako otulina znajduje się wata. Dlatego zdecydowaliśmy się na przebudowanie hotelu - mówi Zbigniew Mazurek, dyrektor chełmskiego MOSiR. - Liczymy, jak duże będą koszty tego przedsięwzięcia.
Mosirowski hotel w Chełmie miał służyć gościom jedynie przez trzy lata. Tymczasem od dnia jego budowy minęło już 30 lat. - Na szczęście nikt z naszych gości nie musi się dogrzewać - twierdzi Mazurek. - W pokojach na wyposażeniu są tylko czajniki bezprzewodowe.