Najbardziej popularne przychodnie, do których pacjenci zdążyli wydeptać już ścieżki, nie otrzymały pieniędzy na dalsze utrzymywanie niektórych poradni. To oznacza, że pacjenci szukający pomocy specjalisty, mogą zastać tam zamknięte drzwi.
– To skandal – mówi Andrzej Wawryniuk. – Dowiaduję się, że z dnia na dzień na przykład w przychodni przy ul. Wołyńskiej zostanie zamknięta okulistyka i ginekologia. Okulistyki ma także już nie być w przychodni przy ul. Trubakowskiej. W miejsce tych poradni swoje usługi ma w Chełmie zaoferować jakaś lekarz z... Lublina.
Lech Błazucki, dyrektor Miejskiego Samodzielnego Publicznego ZOZ w Chełmie odwołał się już od decyzji funduszu w sprawie nie przedłużenia kontraktów na poradnictwo okulistyczne i ginekologiczne.
– Nie robię sobie specjalnych nadziei, że NFZ zmieni decyzję – mówi Błazucki. – A szkoda, bo na przykład nasza okulistyka za sprawą kadry i wyposażenia gabinetów mogła uchodzić za wręcz wzorcową.
Błazucki ubolewa, że o tym, z którym podmiotem fundusz podpisze kontrakt decyduje... komputer. Nie liczy się dorobek poszczególnych poradni, ich popularność wśród pacjentów, czy też to, że lekarze na pamięć znają ich historie choroby.
W przetargowym rankingu najbardziej istotne jest to, czy zainteresowana firma proponuje ceny za swoje usługi poniżej stawek ustalonych przez fundusz oraz dostępność do poradni w godzinach 8-20. A przecież w poradni, w której pracuje jeden lekarz, jest to po prostu niemożliwe.
Z dostaniem się do lekarza specjalisty już od jutra będą mieli także problem pacjenci przyszpitalnej przychodni. Kontraktów nie dostało tam pięć poradni: gruźlicy i chorób płuc, kardiologiczna, reumatologiczna, logopedyczna, ortopedia ruchu i ortopedia dziecięca.
– Złożyłem już do wojewódzkiego NFZ protest w tej sprawie i wierzę, że postawię na swoim – mówi Mariusz Kowalczuk, dyrektor chełmskiego szpitala i przyszpitalnej przychodni. – Wytknąłem konkurencyjnym firmom nieuczciwość i uciekanie się do metod niezgodnych z przepisami. Dotyczy to między innymi zatrudnienia lekarzy, dla których nasz szpital jest pierwszym miejscem etatowego zatrudnienia.
Zdaniem dyrektora ci lekarze, wiążąc się z konkurencyjnymi firmami, działali na niekorzyść macierzystej jednostki. Dlatego dał im do wyboru, pozostanie w szpitalu, bądź całkowite przeniesienie się do prywatnych jednostek.
Zapewnia, że wszyscy postanowili zostać, co oznacza, że zerwali umowy z konkurencją. To z kolei skutkuje tym, że te firmy nie będą już w stanie wypełnić wynikających z kontraktów zobowiązań. W tej sytuacji Kowalczuk oczekuje, że fundusz odbierze im pieniądze i przekaże je z powrotem szpitalnym poradniom.