Do końca tego tygodnia w chełmskim szpitalu rozstrzygnięty zostanie przetarg na usługę odbioru odpadów poszpitalnych. Mimo że stanie się to z miesięcznym opóźnieniem, szpitalna spalarnia nie pracuje już od 1 stycznia.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami wszystkie szpitale musiały istniejące dotychczas spalarnie dostosować do wymagań określonych w prawie o ochronie środowiska. – Musielibyśmy wybudować nową spalarnię – mówi Andrzej Wiśniewski, dyrektor szpitala we Włodawie. – To nie miało żadnego sensu. Obsługuje nas firma zewnętrzna. Zabierają odpady dwa razy w tygodniu. Roczny koszt wyniesie około 50 tys. zł.
W taki sam sposób postąpił Piotr Matej, dyrektor szpitala w Krasnymstawie. Tylko w Chełmie pojawił się problem. – Musieliśmy unieważnić przetarg – mówi Marek Słupczyński, dyrektor Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. – Firma, która złożyła najlepszą ofertę i tak chciała za dużo.
Spalarnię Słupczyński jednak zamknął. Na dwa miesiące podpisał umowę z lubelską firmą, zajmującą się utylizacją szpitalnych odpadów. Jednocześnie ogłosił nowy przetarg. – Wpłynęły dwie oferty – mówi Urszula Sobocińska-Koszuta, specjalista do spraw zamówień publicznych w chełmskim szpitalu. – Analizujemy je i jeszcze w tym tygodniu będzie wiadomo, kto zajmie się wywozem odpadów.
Z nowych przepisów cieszą się mieszkańcy osiedli położonych w pobliżu szpitali. Ze szpitalnych kominów nie unosi się już cuchnący dym. Z kolei
na drogach pojawiło się nowe zagrożenie – samochody przewożące odpady medyczne. Te zaś
są traktowane jako niebezpieczne. Na Lubelszczyźnie istnieją dwie spalarnie odpadów. Obie w Lublinie.