Planowana likwidacja dużej ulgi mieszkaniowej nie spowodowała większego ruchu w chełmskich spółdzielniach oferujących lokale do sprzedaży. Dla większości osób zakup mieszkania to nadal luksus, na który nie mogą sobie pozwolić
– Wystarczy wpłacić pieniądze i już można się wprowadzać. Ponieważ zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji finansowej potencjalnych nabywców, zarząd zdecydował o podzieleniu opłaty na części. Przy podpisywaniu umowy trzeba wnieść 60 proc., pozostała należność została podzielona na dwie raty – mówi Barbara Drozda.
Mieszkanie o powierzchni 57 mkw. (w podłodze ponad 70 mkw.) kosztuje 83 tys. zł. Mimo zastosowanych zachęt na razie nie znalazł się na nie kupiec.
Ostatnie dni obowiązywania dużej ulgi mieszkaniowej wcale nie spowodowały większego ruchu w innych spółdzielniach. Wiele osób chętnie skorzystałoby z ulgi, pod warunkiem, że byłoby je stać na wyłożenie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
– Groźba likwidacji ulgi zdopingowała tych zamożniejszych – wyjaśnia Krzysztofa Bartkiewicz, zastępca prezesa w Spółdzielni Mieszkaniowej „Starówka”. – Dla nich jest to forma lokaty kapitału. Kupią mieszkanie, odbiorą część pieniędzy w ramach ulgi, a potem mogą czerpać korzyści z wynajmu. Ci z mniej zasobnymi portfelami, którzy sprzedali swoje domy lub mieszkania i od razu chcą wprowadzić się do bloku decydują się częściej na lokale z rynku wtórnego.
„Starówka” w błyskawicznym tempie postawiła „plombę” przy ul. Szkolnej. Z dziesięciu mieszkań do sprzedania zostały już tylko dwa. Kawalerka o pow. 33 mkw. kosztuje 50 tys. zł, za 100 tys. zł można wprowadzić się do mieszkania o pow. 67 mkw.
Henryk Wikło, prezes Chełmskiej Spółdzielni Mieszkaniowej uważa, że w ostatnio bardzo trudno jest sprzedać nowe mieszkania. Ludzi, zwłaszcza na tym terenie, po prostu na nie stać na taki wydatek. Coraz rzadziej też biorą kredyty, ponieważ nie mają gwarancji czy będą mieli pracę i czy zdołają uporać się ze spłatą zadłużenia.
– Stanęliśmy z budową 40-rodzinnego bloku, ponieważ nie było chętnych na mieszkania. Po świętach odbędzie się natomiast przetarg na trzy lokale z odzysku o powierzchni od 36 do 60 mkw. przy ul. Wirskiego, Wolności i Reformackiej. Mam nadzieję, że przed końcem roku ktoś jeszcze się na nie skusi – tłumaczy prezes Wikło.
Spółdzielnia „Bazylany” w ostatnich miesiącach sprzedała zaledwie jedno mieszkanie. – Owszem – dzwonią, pytają, ale najchętniej wzięliby nowe mieszkania w cenie stosowanej na rynku wtórnym i w dodatku z ulgą – mówi Zbigniew Skiba, prezes SM „Bazylany”. – Nie sądzę, żeby coś się tutaj zmieniło.
Na chętnych czekają w „Bazylanach”, w budynku przy ul. Dreszera dwie kawalerki – 42 mkw. za 62 tys. zł – i lokal o pow. 67 mkw. za 104 tys. zł. – Na pewno nie będziemy już budować – twierdzi prezes Skiba. – Przy tak wysokich cenach materiałów budowlanych nie będziemy w stanie znaleźć nabywców na nasze mieszkania.