17-latek spod Chełma poskarżył się ojcu, że policjanci bili go na przesłuchaniu. Tak rozpoczęło się śledztwo, które doprowadziło do oskarżenia dziewięciu funkcjonariuszy. Nigdy aż tylu nie stawało przed sądem w jednym procesie.
Pod koniec 2009 roku policjanci prowadzili sprawę związaną ze sprzedażą narkotyków. Przesłuchiwali młodych mężczyzn, których podejrzewali o handel środkami odurzającymi. Według prokuratury chcieli wymusić od nich przyznanie się do winy: mieli bić ich pałką po stopach i rękami po głowie, straszyć. Przesłuchiwani częściowo przyznawali się, ale do mniejszej ilości przestępstw, niż chcieli policjanci.
Jeden z przesłuchiwanych, 17-latek spod Chełma, po wyjściu z komendy poskarżył się ojcu. Mężczyzna zabrał syna do szpitala, zlecił zrobienie obdukcji posiniaczonych stóp, a potem zawiadomił prokuraturę. Prokuratura w Chełmie wyłączyła się od prowadzenie śledztwa, bo na co dzień współpracowała z policjantami z "kryminalnego”. Śledztwo trafiło do Włodawy, a potem do Puław.
Prokuratura wylicza, że przy prowadzeniu sprawy związanej z handlem narkotykami, niedozwolone metody policjanci zastosowali wobec ośmiu osób. Kolejne zarzuty dotyczą przesłuchiwania mężczyzny w śledztwie dotyczącym rozboju. O zmuszanie go do przyznania się do winy oskarżeni zostali Piotr Dz. i Dariusz Z. z Wydziału Kryminalnego KMP w Chełmie oraz Marcin R., policjant Komisariatu Policji w Dorohusku.
– Wszyscy policjanci nie przyznali się do zarzuconych im czynów, zaprzeczają wersji podanej przez pokrzywdzonych – dodaje Syk-Jankowska.
Policjantom grozi do 10 lat więzienia. W ostatnich latach lubelskie prokuratury oskarżyły o brutalność kilku policjantów. Nie było jeszcze sprawy, w której na ławie oskarżonych zasiadłoby aż 9 funkcjonariuszy.