Sanepid zamknął sklep z dopalaczami. Należał do firmy, która miała podobny punkt handlowy w Lublinie
W Lublinie dopalacze można było do niedawna kupić w jednym z lokali przy ul. Furmańskiej. Działały tam dwa sklepy należące do dwóch firm z Pabianic. Pracownicy sanepidu kilka razy próbowali je zamknąć. Pracownik nie przyjmował jednak żadnych decyzji w tej sprawie. Jednak w końcu, po kilku kontrolach i po zabezpieczeniu kilkuset opakowań dopalaczy sprzedawanych pod nazwą "Cząstka Boga”, sklep przestał działać.
Zamykanie sklepu w Chełmie też było trudne. –W trakcie kontroli ekspedientka radziła się przez telefon prawnika – mówi dyr. Rejter. Na szczęście się udało. – Decyzję o zamknięciu sklepu wysłaliśmy do właściciela, firmy z Pabianic. Sklep już nie działa. Pobraliśmy próby sprzedawanych dopalaczy i przekazaliśmy je do badań. Kiedy otrzymamy wyniki, będziemy podejmowali dalsze decyzje – tłumaczy dyr. Rejter.
W sklepie zabezpieczono 55 sztuk dopalaczy. – To pierwszy taki przypadek u nas. Kiedy w 2010 r. pojawił się wysyp takich sklepów, u nas tego problemu nie było. W jednym punkcie handlowym pojawiło się wtedy ogłoszenie o dopalaczach, ale policja szybko to namierzyła i nie były sprzedawane – mówi dyr. Rejter.
Policjanci tłumaczą jednak, że w takich sprawach główną rolę odgrywają służby sanitarne. – Jeżeli policja dostanie informację o takiej działalności, ma obowiązek zawiadomić sanepid. W takim sklepie funkcjonariusze udzielają inspektorom sanitarnym asysty w czasie kontroli i podczas zabezpieczania towaru do badań – tłumaczy Marcin Pęcak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Kara, za wprowadzanie dopalaczy do obrotu może się gać od 20 tys. do 1 mln zł.