Zaczęło się od tego, że mężczyzna w środę, na jednym z chełmskich skrzyżowań, wjechał na znak drogowy i rozbił samochód. Przestraszył się, że przy okazji wyjdzie na jaw, że prowadził auto pod wpływem alkoholu. Uknuł więc misterną intrygę. Nakłonił żonę, aby powiadomiła policję o kradzieży samochodu. Kobieta nie tylko to zrobiła, ale także była w swoim kłamstwie bardzo wiarygodna. Mówiąc o stracie – płakała. Policjanci przyjęli zgłoszenie i szybko trafili na ślad „skradzionego” auta. Właściciel podczas rozmowy z funkcjonariuszami przyznał się, że kradzież była sfingowana. Opowiedział, jak wyglądały poprzedzające ją wypadki. Za zeznanie nieprawdy i zatajenie prawdy grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.