Jeden z naszych Czytelników kupił ostatnio mrożonego morszczuka. Kiedy go rozmroził i zważył okazało się, ryba straciła na wadze ponad 40 proc. Czytelnik uznał, że został perfidnie oszukany
Nadolski zajął się sprawą. Po skontaktowaniu się z Państwową Inspekcją Handlu dowiedział się, że tak nasze, jak i unijne przepisy nie normują sposobu zamrażania ryb. Lepiej poszło mu w Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, której przedstawiciel na jego prośbę zasięgnął opinii Instytutu Morskiego w Gdyni. – Z przekazanej mi informacji wynika, że tak jak w przypadku każdego organizmu woda u poszczególnych gatunków ryb stanowi od 50 do 70 proc. całkowitej masy ich ciała – mówi Nadolski. – Rzecz w tym, że jeśli je zamrażać, to jak najszybciej, a rozmrażać jak najwolniej. W przeciwnym razie mięso nazbyt dużo traci na wadze.
Specjaliści Instytutu przyznają, że na rynku rybnym dochodzi do fałszerstw, polegających na sztucznym zawyżaniu wagi w procesie mrożenia. Między innymi w tym celu używa się stosowanych w branży mięsnej polifosforanów. Norma unijna dopuszcza, że szprycując nimi np. mięso wieprzowe można zwiększyć jego masę z kilograma do co najwyżej 1,5 kg. Nie ma natomiast żadnych formalnych podstaw, by podobne zabiegi stosować w przypadku ryb. W żadnym więc przypadku waga ryb zakupionych przez naszego Czytelnika nie powinna zmniejszyć się aż o 40 proc. W podobnych sytuacjach rzecznik radzi, by informować jego, bądź miejscową PIH.