Na pierwszy rzut oka kojarzą się ze strażnikami miejskimi albo konduktorami. Tymczasem
to najprawdziwsi piloci. Wszyscy studiują w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. Do Chełma przyjechali z Gdyni, Bydgoszczy czy Warszawy. Tylko jeden studiuje w rodzinnym mieście.
O PWSZ dowiedzieli się przypadkiem, z prasy. Ale nie wszyscy. - Ja informacje miałem od samego rektora - przyznaje Paweł Strokowski. - Poznałem go w Dęblinie, gdy jeszcze badał grunt pod przyszły kierunek. Jestem jednym z pierwszych studentów pilotażu.
Chłopakom początkowo ciężko było oswoić się z miastem. Przyjechali z dużych metropolii. Trudno było im uwierzyć, że w Chełmie nie ma Pizza Hut czy KFC. Do tej pory narzekają na jedzenie w lokalnych knajpkach. Często napotykają na zdziwiony, bądź przestraszony wzrok przechodniów. - Zdarza się, że w kilku idziemy w mundurach - śmieje się Paweł. - Zaczepiają nas starsze panie. Mówią, że ładnie wyglądamy. Ale najczęściej ludzie biorą nas za... miejskich strażników. W pociągach pokazują nam bilety do kontroli.
Lotnicy bywają też myleni z marynarzami. Gdy w jednej z kafejek zamawiali kanapki z tuńczykiem, ekspedientka skwitowała stwierdzeniem - widać, że się za rybką tęskni.
Chełmskim pilotom nikt nie odpuszcza. Muszą chodzić na wszystkie ćwiczenia i wykłady. Do tego dochodzą dodatkowe zajęcia sprawnościowe i cztery godziny angielskiego tygodniowo. - Na żadną taryfę ulgową nie mamy szans - żalą się studenci. - Profesorowie są zdania, że pilot musi umieć więcej niż inni.
Oprócz programowych zajęć mają mnóstwo szkoleń. Ostatnie zgrupowanie trwało aż 5 tygodni. Latają w Mielcu i Dęblinie. Uczelnia zapewnia im pomoc w zdobyciu trzech licencji. Turystycznej, zawodowej i liniowej. Zdobywają szereg uprawnień, m.in. do sterowania samolotami wielosilnikowymi. Mimo to, wszyscy wyróżniają się w nauce. Igor Świtakowski jest najlepszym studentem uczelni.
Ale te studia wymagają również dużych nakładów finansowych. - Bardzo dużo wydajemy na dojazdy - mówi Strokowski. - Drogie jest wyposażenie pilota. Musimy mieć swoje słuchawki, mapy nawigacyjne i specjalne kalkulatory. Ceny niektórych urządzeń dochodzą nawet do 5 tysięcy złotych. •