Strażnicy miejscy, strażacy ochotnicy i osiedlowi radni już w czerwcu wyruszą na ulice miasta. Wspólnie będą tropić brudasów. Wytkną bałagan i zwykłemu Kowalskiemu i zarządcom publicznych działek.
Zespół, który ma kontrolować czystość i porządek w mieście, powołał burmistrz. To przede wszystkim próba wyegzekwowania przepisów wynikających z miejskiej uchwały. Ale także odpowiedź na postulaty mieszkańców, którym przeszkadza podrzucanie śmieci do osiedlowych kontenerów oraz zaśmiecanie okolicy.
Dotąd służby miejskie też kontrolowały porządek, jednak nie wszyscy się tym przejmowali. Nic dziwnego. Bałagan na posesji w ostateczności groził 50-złotowym mandatem.
- Jednym wystarczy upomnienie, na innych nie działa nawet groźba mandatu - mówią miejscy strażnicy. - Oczywiście są też tacy, którym w ogóle nie trzeba zwracać uwagi, bo sami z siebie dbają o czystość.
Ci, którzy z porządkami są na bakier, niejednokrotnie wolą "zaoszczędzić” na umowie wywozu nieczystości i pozbyć się śmieci w bardziej prozaiczny sposób. - Wyrzucają je do rowów, lasu, a nawet pod płot sąsiada - wyliczają strażnicy. - Takich przypadków jest coraz więcej. Czasem, w śmieciach uda się znaleźć np. kopertę z adresem i po niej trafić do właściciela. Jednak ludzie coraz częściej dbają o to, aby nie zostawiać po sobie takich śladów.
Być może wizyty powołanego przez burmistrza zespołu, zdopingują mieszkańców, do większej dbałości o czystość. Przed kontrolującymi będą musieli wylegitymować się m.in. umową na wywóz śmieci. Od posiadaczy psów, zespół zażąda też potwierdzenia, że podatek za zwierzę został zapłacony.
Taka wizyta będzie też okazją do wysondowania opinii mieszkańców na temat wycinki drzew i planu zadrzewienia miasta. A chętni wypełnią ankietę, w której powiedzą, co sądzą o samoopodatkowaniu na wywóz śmieci.