Sierżant Andrzej K. z Komendy Miejskiej Policji w Chełmie zameldował swoim przełożonym, że jego mieszkanie zostało okradzione. Ale podejrzenie funkcjonariuszy wzbudziła lista cennych przedmiotów, które miały paść łupem złodziei. Po sprawdzeniu okazało się, że jedne sobie wymyślił, a inne ukrył u swojego ojca. Trafił za kratki.
– Wczoraj prokurator Prokuratury Rejonowej przekazał do Sądu Rejonowego akta tej sprawy z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie Andrzeja K. – mówi Czesław Wajda, rzecznik prasowy Prokuratury Rejonowej w Chełmie. – Ciąży na nim zarzut usiłowania wyłudzenia odszkodowania, zawiadomienia o nie popełnionym przestępstwie i złożenia fałszywych zeznań.
Jeszcze przed zatrzymaniem Andrzej K. zdążył zawiadomić o rzekomej szkodzie swojego ubezpieczyciela, czyli Inspektorat PZU SA w Chełmie. Umówił się z likwidatorem. Ale ten nie zastał go już w domu. Policjanci byli szybsi. Żona Andrzeja K. odmówiła współpracy z pracownikiem PZU, twierdząc, że tylko mąż jest we wszystkim zorientowany.
– W rachubę miały wchodzić telefony komórkowe, wieża stereo, telewizor – wylicza Stefan Kłak, dyrektor Inspektoratu PZU SA w Chełmie. – Szczegółowego wykazu skradzionych przedmiotów wraz z ich dokładnym opisem Andrzej K. nam jednak nie przedstawił.
Policjant już wcześniej, bo w lutym ubiegłego roku, został zawieszony w czynnościach służbowych. Zarzuca się mu, że w czasie patroli w zamian za niekaranie handlarzy ze Wschodu przyjmował łapówki. W Sądzie Rejonowym w Chełmie toczy się jeszcze postępowanie w tej sprawie.
– Zebrane dowody w dużym stopniu uprawdopodabniają fakt popełnienia przestępstwa – uważa Cz. Wajda.
Doprowadzony do sądu Andrzej K. w pewnej chwili stwierdził, że źle się czuje i zażądał sprowadzenia lekarza. W tej sytuacji wezwano do niego pogotowie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że po zatrzymaniu zachowywał się w sposób zdradzający psychiczne niezrównoważenie.