Michałek to 3,5-letni chłopczyk, który od roku walczy z ciężkim, bardzo złośliwym nowotworem – neuroblastomą. Zostało jeszcze trzy miesiące chemioterapii. Wszystko idzie ku dobremu. Prawie…
Rodzina chłopca nie jest zamożna. Mieszka we wsi Korolówka Osada niedaleko Włodawy. Gdy mama Michała przebywa z chorym synem w szpitalu, tata zajmuje się pozostałą dwójką dzieci.
Rzadko zdarzają się chwile, że cała rodzina jest w komplecie. Chłopczyk do domu przyjeżdża raz na dwa tygodnie, wtedy, gdy ma przerwę w chemioterapii. O ile koszt leczenia pokrywa Narodowy Fundusz Zdrowia, to, niestety, nie zapłaci on za przystosowanie mieszkania do takiego stanu, by chłopczyk mógł bezpiecznie w nim mieszkać. Dlaczego teraz nie może?
– Michałek potrzebuje wręcz sterylnych warunków – mówi pani Iwona, mama chłopca. – Staramy się utrzymać mieszkanie w czystości, ale zwykłe sprzątanie to za mało. Powinniśmy przeprowadzić remont mieszkania: odświeżyć ściany, zmodernizować łazienkę, wymienić niektóre sprzęty. Ale nas na to nie stać.
Problemy zaczęły się jeszcze zanim Michał przyszedł na świat. Gdy pani Iwona była w dziewiątym tygodniu lekarze zdiagnozowali: ciąża jest martwa. Dla rodziców to był szok, ale na szczęście diagnoza okazała się pomyłką. Chłopczyk urodził się bez komplikacji, ale gdy miał trzy miesiące, pediatra stwierdził, że nie widzi. Po kilku konsultacjach, okazało się, że to znowu pomyłka.
– Niestety, kolejna diagnoza, o której się dowiedzieliśmy przed rokiem była trafna – mówi pani Iwona. – Ale dzięki lekarzom udaje się pokonywać chorobę. Jest obawa, ale i nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro dla Michałka, dla mnie, dla męża, dla dwójki jego rodzeństwa. Choroba zabrała mu część dzieciństwa, uśmiech i zabawę. W zamian dała cierpienie w małej szpitalnej salce na oddziale onkologii. Nie umiem prosić o pomoc, wstyd mi. Ale, niestety, muszę.
Rodzina czeka nie tylko na pomoc finansową, ale również na dary rzeczowe między innymi środki czystości. Akcją pomocy kieruje Fundacja "Viva – Serce Dzieciom”.