110 minut, które da się przeżyć. I tylko tyle. A pracowali mistrzowie i grają gwiazdy. Nadmiar śmietanki szkodzi?
Efektem jest splot ludzkich historii – najczęściej miłosnych albo związanych z uprawianiem miłości, których bohaterowie w sposób przypadkowy się spotykają. A scenerią tych wydarzeń jest pół Europy i USA.
Kto lubi Hopkinsa (chyba najlepsza rola w filmie) i nie będzie miał pretensji do bajkowości niektórych sytuacji czy historii - bez problemu przeżyje spotkanie z wchodzącym właśnie na ekran filmem. Może się wzruszy, może pośmieje, może zrelaksuje.
Kto się wychował na „Na skróty” Roberta Altmana albo ma spore wymagania – będzie jęczał. I dumał jakie to kredyty mają do spłacenia gwiazdy, że grają w takim filmie.
W filmie na który nawet autorzy tekstów reklamowych nie chcieli pójść! Twórca notki w Wikipedii też na seans się nie wybrał. Nie wierzycie? Wystarczy pierwszy kwadrans projekcji.
„Decyzja przystojnego biznesmena, który zdoła oprzeć się pokusie i pozostanie wierny swojej żonie, wywoła serię nieoczekiwanych zdarzeń” – piszą o filmie na filmowych portalach. Podobny tekst jest na reklamowej ulotce. Nic z tego. To nie wierność londyńczyka Jude Law na delegacji w Wiedniu sprawia, że nie jest pierwszym klientem debiutującej prostytutki Mirki z Bratysławy. „Słowaczka Mirka pozuje nago do zdjęć w Wiedniu. Poznaje żonatego Michaela i nawiązuje z nim przelotny romans” kusi Wikipedia. A guzik. Żadnego „poznaje” żadnego „romans”. I tak dalej i tak dalej.
Nie mówiąc o tym, że scenarzysta wysyła Hopkinsa na drugi koniec świata by zidentyfikował zwłoki kobiety w czasach gdy w realu badania DNA robi się dość szybko a w innych filmach na klikniecie. A więźnia trzymanego w specjalnie rygorystycznym miejscu filmowcy „transportują” bez żadnej obstawy zwykłymi liniami pasażerskimi. I dlaczego szef śledzi swoją podwładną, jak na 300 procent dał jej urlop. No, ale to bajka melodramatyczna nie dokument.
W filmie broni się muzyka i lekka nutka ironii. I to, że nie wszystkie historie kończą się łopatologiczną kropką. I to, że można snuć domysły czy bardziej się na „360” powinni obrazić islamiści czy katolicy. Czy to baby są okropne czy faceci okropni.
PS. A moim prywatnie snutym domysłem jest to, czy niewierna Rachel Weisz ma na randce z kochankiem raz paznokcie czarne a raz bordowe? Czy to tylko omam wzrokowy? Jak ktoś się wybierze i zauważy – niech napisze.