Mroczna i brutalna historia wikingów osadzona w surowych skandynawskich realiach.
"Valhalla" nie jest filmem specjalnie głębokim. Intryguje natomiast od strony formalnej. Zatapiamy się w szary, spowity mgłami świat. Uczestniczymy w halucynacyjnej podróży wikingów przetykanej niepokojącymi, krwawymi wizjami. Duszny nastrój pomaga budować świetnie dobrana muzyka. Sekwencja podróży rzeką do złudzenia przypomina pamiętnego "Aguirre, gniew boży" Wernera Herzoga. To niejedyne nawiązanie do filmu o szalonych konkwistadorach.
Co ciekawe, motyw konfrontacji pogańskich wikingów z chrześcijanami ostatnio często pojawia się w popkulturze. Z wyznawcami Chrystusa zmagali się np. bohaterowie komiksów "Northlanders" (Vertigo) i "Thorgal".
"Valhalla" powstała trzy lata temu. Wchodzi na ekrany naszych kin po sporym sukcesie ostatniego obrazu Refna "Drive" z Ryanem Goslingiem w roli kierowcy gangsterów.
A propos "Drive". Widzowie, których zauroczył duet Refn - Gosling mogą zacierać ręce. W tym przyszły roku zobaczą kolejny owoc ich współpracy. "Only God Forgives" opowie sensacyjną historię o zemście w scenerii Bangkoku.