„Widzę cię” jest aż duszne od napięcia - jak na dobry thriller przystało. Jest strach, poczucie zagrożenia, permanentnej inwigilacji i osaczenia. Po lekturze tej książki podróż metrem może być prawdziwym wyzwaniem.
Zoe Walker każdego ranka jedzie metrem do pracy w centrum Londynu. Pewnego dnia zauważa swoje zdjęcie wśród ogłoszeń randkowych jednej z gazet. Może to tylko łudzące podobieństwo? Zbieg okoliczności? Złudzenia pryskają, gdy Zoe odnajduje w tej samej sekcji ogłoszenie ze zdjęciem kobiety, która została zamordowana. I kolejnej, którą widziała w metrze, a która również padła ofiarą przestępstwa…
Policja nie bardzo chce zajmować się sprawą Zoe, bo to ani stalking, ani realne zagrożenie, ale kobieta nie daje za wygraną, twierdząc, że jej sprawa jest wycinkiem większej całości. Ma szczęście, bo sprawą zaczyna interesować się bystra i skuteczna pani detektyw Kelly Swift, która powoli łączy poszczególne elementy tej dziwnej układanki.
I odtąd jest już coraz ciekawiej. Robi się duszno, klaustrofobicznie, groźnie. Nie ma wątpliwości, że ktoś wziął na celownik Zoe. Ktoś, kto każdego dnia bacznie ją obserwuje i wie o niej niemal wszystko. Trop prowadzi do zamkniętego portalu randkowego i do… metra. I tu się urywa. Tymczasem kobiety, których ogłoszenia z pełnymi danymi osobowymi pojawiają się na portalu – bez ich wiedzy i zgody – padają ofiarami przestępstw seksualnych. Wszystko wskazuje na to, że kolejną ofiarą będzie Zoe. Zaczyna się walka z czasem, w której szanse Zoe w konfrontacji z anonimowym sprawcą, wydają się znikome.
Ale nie tylko o ciekawą, kryminalną fabułę w tej książce chodzi. Bezradność wobec powszechnej inwigilacji i stalkingu – to ważna strona tego dreszczowca. Kolejna to niewiedza i beztroska użytkowników sieci, którzy na portalach społecznościowych sprzedają całe swoje życia. Bez świadomości, że wystawiają się na łatwy cel przestępców. Tytuł „Widzę cię” nabiera w tym kontekście nowego, istotnego znaczenia. Dobry thriller ze społecznym przesłaniem – ku przestrodze.