Wraz z rozpoczęciem nauki przez uczniów nowych, zreformowanych liceów, czy techników do szkół wchodzą nowe podstawy programowe. A w nich m.in. więcej godzin poświęconych na naukę historii i nowi autorzy lektur obowiązkowych.
Stworzenie nowej podstawy było konieczne ze względu na wydłużenie nauki w szkołach średnich dla absolwentów ośmioklasowych podstawówek. Trzyletnie ogólniaki zastąpiły szkoły czteroletnie. Nauka w technikach trwać będzie pięć, a nie tak jak to było dotychczas, cztery lata. Pojawia się też dwuletnia szkoła branżowa drugiego stopnia dla absolwentów szkół pierwszego stopnia. Ich uczniowie będą uczyli się już w oparciu o inne programy niż ich koledzy, którzy do szkół średnich poszli po ukończeniu gimnazjów.
Więcej historii
Na jakie zmiany powinni być przygotowani? * Z dwóch do ośmiu zwiększony został tygodniowy wymiar godzin historii. * Z jednej do czterech wzrosła liczba lekcji geografii, biologii, chemii i fizyki. * W liceum ogólnokształcącym uczniowie będą mogli wybrać od 2 do 3 przedmiotów realizowanych w zakresie rozszerzonym. To cyfry dotyczące całego, czteroletniego okresu nauczania.
* W nowych szkołach uczniowie będą mieli możliwość na nieprzerwaną naukę pierwszego języka obcego przez 12 -13 lat, a drugiego języka przez 6 -7 lat.
Wencel a nie Witkacy
Wątpliwości w nowej podstawie budzi jedynie nauka języka polskiego, a właściwie lista lektur obowiązkowych. Nie znajdziemy na niej dzieł Bruno Schulza, Józefa Conrada czy Bułhakowa i Witkacego. Jest za to np. Jan Polkowski, Jarosław Marek Rymkiewicz, Marek Nowakowski, czy Wojciech Wencel. Zwłaszcza po tym, jak pojawiła się informacja o wpisaniu tego ostatniego autora na listę lektur pojawiły się głosy, że nie jest to wybór najszczęśliwszy.
– Mam zastrzeżenia zarówno do polityki historycznej obecnego rządu, która jest w wielu wymiarach fałszowaniem rzeczywistości, jak i do programu nauczania historii i języka polskiego – mówi jeden z lubelskich polonistów. – Odnoszę wrażenie, że wracamy do czasów, w których rolą nauczyciela było nie tylko realizowanie programu, ale i mówienie młodym ludziom, jaka jest prawda. Wencla prywatnie nie nazwałbym inaczej, jak piewcą PiS i katastrofy smoleńskiej. W jego przypadku nie ma nic do omawiania. To propaganda, a nie sztuka. Ale być może się nie znam – dodaje po chwili.