Najwięcej – aż jedna na pięć wiadomości spam – pochodzi z USA. Polski na tej liście na szczęście nie ma.
Od drugiego kwartału tego roku, produkcja spamu pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych wzrosła z 15,2% do 18,6% światowego spamu, oznacza to, że prawie jedna na pięć niechcianych wiadomości ma swoje źródło w Stanach.
Pełna lista wygląda tak:
1. Stany Zjednoczone 18,6%
2. Indie 7,6%
3. Brazylia 5,7%
4. Francja 5,4%
5. Wielka Brytania 5,0%
6. Niemcy 3,4%
7. Rosja 3,0%
Korea Południowa 3,0%
9. Wietnam 2,9%
10. Włochy 2,8%
11. Rumunia 2,3%
12. Hiszpania 1,8%
Prawie wszystkie wiadomości spam pochodzą z komputerów zainfekowanych złośliwym oprogramowaniem (znanych jako boty lub zombie), które są kontrolowane przez cyberprzestępców. Jedna z głównych taktyk wykorzystywanych przez cyberprzestępców do rozwoju botnetów polega na nakłanianiu użytkowników do kliknięcia na złośliwe linki (zawarte w spamie lub wiadomościach w sieciach społecznościowych). A te kierują do zainfekowanych złośliwym oprogramowaniem stron internetowych.
– Spam nie jest tylko utrapieniem dla użytkowników, jest wykorzystywany przez cyberprzestępców do rozwoju ich działalności – podkreśla Graham Cluley z Sophos. – Nie powinieneś nawet otwierać spamu z ciekawości, ponieważ spamerzy w ciągu kilku sekund mogą skutecznie przejąć kontrolę nad twoim komputerem. Jeśli twój pecet stanie się częścią botnetu, jesteś skazany na dalsze infekcje, a to może ujawnić twoje dane osobiste lub szczegóły dotyczące np. logowania do banku.
Równie niebezpiecznie zrobiło się w sieciach społecznościowych. – Charakterystyczną cechą oszustw na Facebooku jest to, że wykorzystują ludzkie słabości: wyłudzają od użytkowników informacje osobiste w zamian za możliwość obejrzenia szkoującego zdjęcia czy nagrania wideo, które nawet nie istnieje – dodaje Cluley. – Niestety, takie oszustwa są nadal rozprzestrzeniane, a nowe pojawiają się każdego dnia i Facebook nie jest w stanie sobie z nimi poradzić.
Ale czasami i spamera dopadną. Jeden ze spamerów na Facebooku został jednak niedawno ukarany grzywną za korzystanie z sieci społecznościowej do promocji sprzedaży narkotyków. Na Adama Guerbueza nałożono grzywnę w wysokości 200 dolarów… za każdy z 4 366 386 postów, które Kanadyjczyk dodał, co dało sumę 873 300 000 dolarów.