Tysiące robotów, czołgów, mechów, pojazdów, myśliwców, machin na raz na olbrzymim polu bitwy. Przepis twórców gry na sukces wydaje się prosty: 658839548 wybuchów na minutę.
Kto zabił prezydenta?
Druga cześć Supreme Commander zapowiada się na większą i lepsza jedynkę. Rzecz rozgrywa się 25 lat po zakończeniu Infinite War, a zaczyna się zamachem na świeżo wybranego prezydenta Colonial Defense Coalition. Członkowie Koalicji – United Earth Federation, Illuminate i Cybran Nation – nawzajem obwiniają się o zamach i wkrótce od słów przechodzą do czynów. Zaczyna się wielka wojna.
Jak w każdej szanującej się strategii do wyboru mamy trzy strony konfliktu: The United Earth Federation (UEF), The Illuminate i Cybran Nation. Każda ma swoje mocne strony, własne drzewko rozwoju technologicznego i unikalne jednostki. A tych ostatnich jest w bród.
Pierwsze Supereme Commander nie było specjalnie nowatorską grą. Mechanizmy rozgrywki były dość klasyczne (rozbudowa bazy, tworzenie coraz większej liczby co raz lepszych jednostek, itd.), ale gra uwiodła graczy skalą. Polabitew było ogromne, a liczba jednostek biorących udział w starciach jeszcze większa.
W marcu, na kiedy zaplanowano premierę (PC, Xbox 360) Supreme Commander 2, dostaniemy jeszcze więcej tego samego. Czyli epickie bitwy z niesamowitymi machinami, poprawioną oprawę graficzną i mnóstwo możliwości w tworzeniu coraz bardziej wyrafinowanych i zabójczych machin.
Kampania dla jednego gracza ma się składać z 18. Będzie też tryb multi, zmieniona ekonomia i przebudowany interfejs.