Spitfire, Messerschmitt BF 109 i 110, Mustang – takimi najsłynniejszymi samolotami będziemy mogli latać. Albo do nich strzelać.
Na szczęście rosyjscy programiści z Gaijin Entertainment nie zapomnieli o ludziach, którzy konsol nie maja, albo uważają, że tylko na pececie można w pełni wykorzystać to, co może oferować dobry symulator.
Model zniszczeń
Podstawowe założenia Wings of Prey: Skrzydła Chwały są proste: to ma być w miarę realistyczny symulator w bardzo dobrej oprawie graficznej. I wygląda na to, że ta gra będzie właśnie taka.
Akcja Wings of Prey dzieje się oczywiście w czasie II wojny światowej.
Pod skrzydłami swojej maszyny zobaczymy oczywiście Wielką Brytanię, Stalingrad, Ardeny, Berlin i kilka mniej znanych (z gier) miejsc: Sycylię i Korsuń. W sumie w grze ma się znaleźć około 50 historycznych misji na europejskim niebie.
Niewiele mniej – bo 40 – będzie maszyn. Głównie myśliwce, ale nie zabraknie też samolotów szturmowych i bombowców. Na każda maszynę ma działać szczegółowy model zniszczeń. Nie dość, że maszyny będą się widowiskowo rozpadać, to jeszcze zniszczenia mają mieć wpływ na właściwości maszyny.
Trzeba też przyznać, że skala powietrznych bitew robi wrażenie. To nie są trzy samoloty na krzyż. To może być do kilkudziesięciu maszyn na raz tnących powietrze w smugach dymu, ognia i kul.
Dla wielu graczy najważniejszy jest jednak model i realizm lotu. W Wings of Prey ma być tak samo jak w konsolowym Birds of Prey, czyli dwie gry w jednej.
To oznacza, że będzie można wybrać albo zręcznościową strzelaninę, albo model realistyczny, w którym zabraknie nam przycisków na klawiaturze do przypisania odpowiednich funkcji. I nawet nie uda nam się wystartować bez podstawowej wiedzy o sztuce pilotażu.
Niezależnie od tego, co wybierzemy, będzie nam towarzyszyć muzyka Jeremy'ego Soule'a (jego autorstwa jest też ścieżka dźwiękowa do IL 2 Sturmovik: Birds of Prey).
Twórcy gry zapowiedzieli tez pełne wsparcie dla moderów.
W Polsce grę wydaje Cenega Poland i na chwilę obecną data premiery to styczeń 2010.