Po trzech miesiącach od uruchomienia zaglądamy do społecznej lodówki. Średnio znika z niej dziennie 80 kg żywności. Nigdy nic się nie zepsuło, bo nigdy nic nie zostaje. Raz, po akcji wydawania jedzenia, zostało trochę pieczywa, ale i je ktoś w nocy zabrał .
Na początku listopada zeszłego roku, w sąsiedztwie Hrubieszowskiego Domu Kultury pojawiała się społeczna lodówka, do której każdy może włożyć zbędne produkty żywnościowe czy gotowe dania i każdy może z nich skorzystać.
– Zdarza się, że mieszkańcy coś przynoszą, bo ktoś na początku pandemii zrobił zapasy i widzi, że z nich nie skorzysta. Po świętach zostawiali, bo ugotowali za dużo. Znajomi pytają czy mogą przywieźć, sama czasami coś tam wkładam. Ale przede wszystkim rozdajemy z lodówki żywność, którą dostajemy ze sklepów. Ona nie jest przeterminowana, jedynie ma krótki czas przydatności. Trzeba szybko z niej skorzystać – mówi Justyna Krawczyk, zastępca kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Hrubieszowie. MOPS, wspólnie z miastem zorganizował jadłodzielnię, wykorzystując pomysł i doświadczenie wrocławskiej Fundacji Weźpomóż.
Dzień w dzień do Biedronek oddalonych od Hrubieszowa o 35 km jedzie samochód, po kolejne porcje spożywczych artykułów i za każdym razem przywozi ich średnio 80 kg. Zainteresowanie pomocą jest tak duże, że ludzie od rana stoją w kolejce i czekają na wydawanie jedzenia. Zwykle jest to od 30 do nawet pół setki chętnych.
– Tłumaczymy: przyszedłeś dziś, przyjdź pojutrze. Daj szansę innym. Nie bierz dużo, zostaw jeszcze dla kogoś innego. Staramy się uczyć ludzi, żeby się dzielili, myśleli o innych. Są tacy, którzy poproszą o wędlinę, chleb i idą. Inny by chętnie zapakowali dwie siatki – dodaje Krawczyk, która jest koordynatorką całego projektu i jedną z trzech osób, które dostarczają jedzenie do społecznej lodówki. – Widać pani burmistrz uznała, że sobie poradzę i zadecydowała, że mam się tym zająć. Pewnie wzięła pod uwagę fakt, że przez wiele lat, jeszcze zanim przyszłam do pracy w MOPS, działałam w organizacjach pozarządowych przy projektach społecznych, tak zwanych miękkich.
Ostatnio zmieniły się zasady rozdzielania żywności, bo przez dwa dni w tygodniu odbierają ją siostry PCK, które mają 80 podopiecznych, którzy nie wychodzą z domów, a niektórzy w ogóle nie wstają. Stad pomysł by i oni mogli skorzystać ze społecznej lodówki.
– Planujemy, żeby społeczna lodówka działała bez względu na porę roku. Liczymy, że gdy skończy się pandemia i zacznie działać gastronomia, będziemy dostawać dania z restauracji. Teraz możemy liczyć wyłącznie na sklepy – mówi koordynatorka jadłodzielni. Pytana, czy nie ma kłopotu z utrzymaniem czystości w lodówce, pilnowaniem, żeby nie leżały w niej nieświeże rzeczy mówi, że nie, bo nigdy nic nie zostaje i nie ma szansy się zepsuć.