Nadal szacowane są straty w lasach, które ucierpiały podczas czerwcowych wichur. W kilku rejonach połamane drzewa zagrażają ludziom. Ciężki sprzęt pracuje przy usuwaniu pni. Leśnicy apelują do grzybiarzy i spacerowiczów o respektowanie zakazów
Czerwcowe nawałnice wyrządziły znaczące szkody w drzewostanach Nadleśnictwa Mircze w okolicach Hrubieszowa. Trwa szacowanie strat i zagospodarowywanie zalegającego drewna.
- Wystarczyło pół godziny. Języki powietrzne, szerokie na 20, 50 metrów niszczyły drzewa w bardzo różnym wieku. Połamane są nie tylko drzewa 20-letnie ale także takie które miały 80 i 100 lat. Taki wiatr nie wybiera. Sosny, brzozy, trochę dębów. Na razie oczyszczamy największe skupiskach powalonych drzewa, ale dla bezpieczeństwa pracuje tylko ciężki sprzęt i dwóch operatorów. Dużo połamanych drzew jeszcze trzeszczy, oparte jedne o drugie ciągle zagrożają, że się przewrócą – mówi Tomasz Szumarek, leśniczy z Leśnictwa Tuczapy, Nadleśnictwa Mircze. Na terenie jego leśnictwa, na uroczyskach: Czermno - Perespa, Miętkie i Wronowice obowiązuje zakaz wchodzenia do lasu. O skali zniszczeń najlepiej świadczy czas na jaki zakaz wydano - do końca tego roku.
- Ustawiliśmy przy drogach tablice, zagrożenie jest duże. Ale lasu nie ogrodzimy. Zaczyna się sezon i ludzi kusi. Dlatego apelujemy do grzybiarzy, osób, które planują zbierać jagody czy spacerować, żeby stosowały się do zakazów. Nasze lasy okalają lasy prywatne, tam zniszczeń było mniej ale są. I są niestety ludzie, którzy po takim lesie chodzą – dodaje leśniczy, który z Nadleśnictwem Mircze jest związany od 20 lat i nie przypomina sobie, żeby była taka wichura jak ta z 11 czerwca.
Z tego samego powodu nie wolno wchodzić, do końca lipca, do lasu w Leśnictwie Tarnoszyn – chodzi o rejon Tarnoszyn, Myślatyn, Chodywańce.
- Sporym wyzwaniem będzie odnowienie 20 hektarów powierzchni w Leśnictwie Tuczapy, gdzie wichura zniszczyła wiele młodników i drzewostanów w fazie kulminacji przyrostu. Niestety, dotkliwe straty poniósł również świat flory i fauny. Z tego co udało się zaobserwować pracownikom terenowym z jednego gniazda orlika krzykliwego wypadły młode, a kataklizm nie oszczędził też ptaków śpiewających i wszystkich przedstawicieli awifauny (ogół gatunków ptaków zamieszkujących określony obszar geograficzny – red. ), gniazdujących w koronach drzew – mówi Krzysztof Krupa, zastępca nadleśniczego zaznaczając, że w przeszłości Nadleśnictwo Mircze mierzyło się już ze skutkami potężnych nawałnic.
– Największe szkody wyrządziła wichura w 1997 roku, która spustoszyła drzewostany przygranicznych nadleśnictw. Straty w Nadleśnictwie Mircze sięgnęły wówczas aż 100 tys. metrów sześciennych drewna, a ich porządkowanie zajęło nam dwa lata.