Rozmowa z ks. Grzegorzem Brudnym.
• Co wiemy o miejscu urodzenia Jezusa?
– To Betlejem, wtedy mała mieścina, położona na wniesieniu w pobliżu Jerozolimy. Niedaleko niej na polach pasterze wypasali stada. Co ciekawe, wypasali owce, które służyły kapłanom do składania codziennej rytualnej ofiary w świątyni. I to oni jako pierwsi zobaczyli Baranka Bożego, który kiedyś złoży ofiarę z własnego życia na krzyżu. Natomiast Maria i Józef na co dzień mieszkali w Nazarecie, równie małym - a może jeszcze mniejszym od Betlejem - miasteczku, o którym Biblia wcześniej nic nie wspomina. To także ma wymiar symboliczny.
• Dlaczego?
– Pokazuje, że Bóg wybiera miejsca - z naszego punku widzenia - nieistotne, które nie są ważne i wpływowe. Miejsca nic nieznaczące. Kiedy prowadzę katechezę ze studentami i słyszę, że oni chcę się wyrwać z małych wsi i miasteczek do dużych metropolii, bo nie widzą szans dla siebie w miejscu z którego pochodzą, a nawet wstydzą się tego miejsca, to staram się pokazać, że czasami Pan Bóg wybiera takie miejsca właśnie dla swoich wielkich planów.
• Znamy datę urodzin Jezusa?
– Tak. Najprawdopodobniej Jezus urodził się w 8 roku przed naszą erą. Ta data wynika z zachowanych po dzień dzisiejszy spisów ludności ówczesnego Imperium Romanum. W Biblii mamy napisane dość jasno, że stało się to za rządów namiestnika Syrii, Kwiryniusza.
• Jaki rodowód ma Jezus?
– To bardzo ciekawe pytanie. Bowiem zarówno w Ewangelii św. Mateusza, jak i w Ewangelii św. Łukasza mamy zapisane istotne informacje w tym rodowodzie. Jest on przeprowadzony w linii męskiej ziemskiego ojca Jezusa: Józefa. W rodowodzie Jezusa z Ewangelii św. Mateusza pojawiają się także kobiety. Kiedy doczytamy, kim one były, to możemy przeżyć zaskoczenie. Jest bowiem wymieniona z imienia Rachab, nierządnica z Jerycha. Ale też Rut, moabitka, czyli nie Żydówka. Rodowód przywołuje także imię Tamar, która dopuściła się cudzołóstwa, by urodzić potomka, w końcu jest mowa o Batszebie, żonie Uriasza, którą swego czasu uwiódł król Dawid i która urodziła mu potomka Salomona.
• Mówimy o postaciach kontrowersyjnych?
– Tak. Po pierwsze: w rodowodzie znaleźli się nie tylko Żydzi. Po drugie: rodowód Jezusa pokazuje, że Bóg może wykorzystać ludzi grzesznych i upadłych, po to, by On mógł się narodzić.
• Narodziny Jezusa to prosta historia: podróż, uboga stajenka, nocleg, narodziny. Opowiedzmy o tej podróży.
– Przymusowej podróży. Właśnie zwołano spis ludności, w celu policzenia potencjalnych podatników i kandydatów do armii rzymskiej. Każdy więc musiał udać się do swojego rodzinnego miasta, by złożyć podpis. Rodzinnym miastem Józefa nie był Nazaret, tylko oddalone o 160 kilometrów Betlejem. Maria była w zaawansowanej ciąży, Józef zabrał ją w podróż. To była bardzo biedna rodzina, wyruszyli w długą i trudną drogę.
• Jak długo byli w drodze?
– Myślę, że ponad tydzień. Jak dotarli do Betlejem, zaczęli szukać miejsca na nocleg. Wszystkie zajazdy, czyli coś w rodzaju szop, były zajęte. Zostali więc pokierowani poza teren zabudowany, gdzie znaleźli grotę.
• Maria rodzi syna, któremu mieli pokłonić się trzej królowie. To legenda czy fakt autentyczny?
– Rzeczywiście doszło do pokłonu. Mamy na to dowód. Przede wszystkim mówi nam o tym Ewangelia św. Matusza. Poza tym, już w pierwszych wiekach chrześcijanie „zlokalizowali” miejsce narodzenia Jezusa i postawili tam świątynię. Mieli w zwyczaju tak czynić w wielu miejscach związanych z życiem Jezusa. Niestety na początku VII wieku, po najeździe Persów, wszystkie te miejsca i zbudowane w Ziemi Świętej świątynie chrześcijańskie uległy zniszczeniu. Persowie nie zostawili nic oprócz jednej świątyni: Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem, na frontonie której przedstawiono pokłon trzech króli-mędrców ze Wschodu.
• Dlaczego jej nie zburzyli?
– Bo zobaczyli na mozaice umieszczonej na frontonie pokłonu mędrców, którzy ubrani byli stroje perskie. Najeźdźcy podjęli decyzję: tego miejsca nie burzymy, bo ono jest przekaźnikiem naszej kultury.
• Wróćmy do betlejemskiej szopy. Na malarskich wyobrażeniach widzimy dużo gestów czułości, towarzyszących narodzinom. Jak mogło być naprawdę?
– Tej czułości za wiele tam nie było. Był zaś obecny przede wszystkim lęk wszystkich. Od Marii począwszy. Choć trzeba pamiętać, że matka Jezusa wykazywała się zarazem wielką ufnością kiedy mówiła: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”.
• Skąd lęk w jej sercu?
– Nagle zaszła w ciążę. To nie było dziecko Józefa. Mogła się bać reakcji swego narzeczonego, kiedy ten dowie się, że jest w ciąży, ale nie z nim. W tamtym czasie za cudzołóstwo można było kobietę nawet ukamieniować. Józef jako jej oficjalny narzeczony, mógł to uczynić, ale nie chciał tego zrobić. Kiedy dowiedział się o ciąży Marii, postanowił po prostu ją opuścić.
• Czy z ziemskiego punktu widzenia Jezus był dzieckiem nieślubnym?
– Oczywiście, że tak. Tym większy musiał być lęk Marii o to, co stanie się z nią i dzieckiem.
• A jednak Józef stanął na wysokości zadania.
– We śnie anioł powiedział mu, parafrazując: Bądź z tą kobietą, troszcz się o nią i o jej dziecko, bo Ten, który z niej się narodzi będzie Zbawicielem świata. Tak też Józef zrobił. Zobaczmy, że Ewangelie nie przytaczają, żadnej odpowiedzi Józefa. Ten mężczyzna w milczeniu daje świadectwo posłuszeństwa Panu Bogu jak również świadectwo oddania rodzinie nawet w sytuacji kiedy dziecko, którym się opiekuje nie jest jego. I to jest piękny przykład odpowiedzialności za rodzinę.
• Cud narodzin dokonał się w stajni, w bardzo trudnych warunkach, wręcz niewyobrażalnych z dzisiejszego punktu widzenia. To także może być symbol?
– Okoliczności narodzin Jezusa mają dla nas chrześcijan znaczenie. Okazuje się bowiem, że Jezus doświadcza tego, co najuboższe, najstraszniejsze w tym świecie. I nie można mu zarzucić, że nie rozumie człowieka biednego i potrzebującego.
• Jak nie przegapić narodzin Jezusa dziś?
– W narodzeniu Jezusa w Betlejem widzę ważne przesłanie Boga dla nas: Józef z Marią nie mogli znaleźć swojego miejsca w Betlejem. Zostali wypchnięci poza miasteczko do groty. Dzisiaj Jezus chce znaleźć swoje miejsce w naszych sercach, w naszym życiu. Tam się narodzić. Niestety, z wielu serc jest wypierany. Co z tego, że chrześcijanie organizują święta Bożego Narodzenia w sposób bardzo spektakularny, że wkładają mnóstwo prezentów pod choinkę, jeżeli w sercach ludzkich brakuje dla Boga miejsca? Jeśli nie zaprosimy Jezusa do własnego życia, nie pozwolimy, żeby narodził się w naszych sercach, to prawdziwy sens tych świąt nam zniknie.
• Co robić, żeby nie zniknął?
– Warto wypracować sobie taką myśl, że trzeba czekać na Zbawiciela. Ale nie pasywnie, lecz aktywnie, szukając i rozpoznając w swoim życiu ślady Jego obecności. Otwórzmy też Biblię by spotkać Chrystusa w jego słowie. Można przyjąć Komunię Świętą, w której Pan do nas przyjdzie, posili i pokrzepi nas. Jeśli ktoś o tym zapomina, sam siebie pozbawia najważniejszego aspektu Świąt. Słowo Jezus znaczy dokładnie: Jahwe jest zbawieniem. Jeśli Jezus będzie tylko produktem komercyjnym i prezentem pod choinkę, to będzie to wielka strata. Zauważmy, że zbawienia nie znajdziemy w zamku Heroda, w świątyni jerozolimskiej, nie znajdziemy w miejscach ociekających złotem, blichtrem i dobrobytem. Tylko w ubogiej stajni. Rodzi się najuboższej rodzinie z możliwych, w najnędzniejszym miasteczku, jakie można sobie wyobrazić, w najbiedniejszej grocie. To daje nadzieję wszystkim, szczególnie tym wykluczonym, źle się mającym, ostatnim w kategoriach tego świata.