Sprawa ogołoconych topoli na miejskim targowisku jeszcze nie doczekała się finału. Burmistrz Jerzy Rębek ukarał jednak dwóch urzędników.
W maju z 20 topoli usunięto konary w taki sposób, że pozostały same kikuty. Najpierw Tomasz Grabowski z wydziału zarządzania mieniem komunalnym tłumaczył nam, że „przycięcie drzew było konieczne w związku z zagrożeniem łamania się konarów wyrastających z czubów po poprzednim skracaniu”. Przekonywał też, że niektóre z topoli były suche i dziurawe w środku.
Jednak później burmistrz Jerzy Rębek (PiS) postawił sprawę jasno, nazywając to „urzędniczą samowolą”. – W sposób niezrozumiały urzędnik polecił wykonanie takiej „przecinki” drzew, bez konsultacji ze mną czy moim zastępcą. I teraz mamy to, co widzimy – komentował.
Zapowiedział też wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych. – Dwóch pracowników wydziału zarządzania mieniem zostało ukaranych. Jeden naganą, a drugi upomnieniem – zaznacza.
Od razu po tym incydencie, miasto wystąpiło też do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, licząc, że wskaże organ właściwy do zajęcia się sprawą m.in. szacowania strat. – SKO stwierdziło jednak, że nie będzie nam wskazywać jednostki, że sami powinniśmy się zwrócić do organu nadrzędnego, czyli powiatu. Tak uczyniliśmy – przyznaje burmistrz. Ale decyzji jeszcze nie ma.
Tymczasem, na topolach odrastają liście. – Ile będzie z nich pożytku, zobaczymy – stwierdza Jerzy Rębek.