W sklepach Kaufland nie będą już sprzedawane żywe karpie. Następna sieć deklaruje „chęć dalszego działania” na rzecz tego, aby ryby nie dusiły się w reklamówkach.
Pan Szymon wspomina, że w dzieciństwie na kilka dni przed Wigilią nikt w domu się nie kąpał. – Bo wanna była zajęta przez karpie. Zazwyczaj dwa. W Wigilię lub dzień przed ojciec je zabijał – opowiada. – Dziś ani w moim domu, ani u rodziców już tak się nie dzieje. Wszyscy kupują martwe ryby.
Od kilku lat organizacje prozwierzęce walczą o to, aby zaprzestać sprzedaży żywych karpi. Ich apelu właśnie posłuchała sieć Kaufland.
Rok temu decyzja, dziś efekty
– Zgodnie z deklaracją podjętą w 2019 r. w trosce o dobrostan zwierząt Kaufland od tego roku nie sprzedaje w swoich sklepach żywego karpia. W zamian za to sieć wprowadza do asortymentu nowość – świeżego, patroszonego karpia, który będzie dostępny od 10 grudnia w ofercie większości sklepów – poinformowało właśnie biuro prasowe sieci.
Na liście sklepów bez żywego karpia są placówki w Chełmie, Dęblin, Kraśnik, Lublin, Lubartów…
Kaufland przytacza też wyniki badań Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych, według których coraz mniej Polaków planuje zakup żywego karpia przed tegorocznymi świętami. – Zgodnie z badaniami aż 35,2 procent mieszkańców Polski kupi karpia w formie gotowego filetu, płata lub dzwonka – informuje sieć.
Nie oznacza to jednak, że działania organizacji prozwierzęcych już się zakończyły. Fundacja Alberta Schweitzera i kilka innych organizacji zaczyna właśnie kampanię informacyjną w tej kwestii.
– Naukowcy już dawno udowodnili, że ryby zdolne są do odczuwania bólu, stresu i cierpienia. Karpie w przepełnionych zbiornikach w brudnej zakrwawionej wodzie, rany na ciele, martwe zwierzęta unoszące się wśród żywych, nieprawidłowe zachowanie personelu sklepu, który podnosi ryby za skrzela, pakowanie ryb do plastikowych reklamówek bez wody, zabijanie przez niewykwalifikowane osoby to częsty widok podczas świątecznych zakupów. – informuje Karolina Kunda-Kuwieckij, koordynatorka kampanii w Fundacji Alberta Schweitzera.
W E. Leclerc bywa różnie
Wylicza, że z żywych karpi zrezygnowały już Auchan, B1, Carrefour, Kaufland, Selgros oraz Tesco, a tej tradycji „hołduje” jeszcze E.Leclerc.
Jednak biuro prasowe sieci wyjaśnia, że większość sklepów działających pod szyldem E.Leclerc w Polsce nie prowadzi sprzedaży żywych karpi. – Sklepy E.Leclerc są niezależnymi przedsiębiorstwami, stąd też do kierownictwa każdego z nich należy ostateczna decyzja w omawianej sprawie – wyjaśnia biuro prasowe i zaznacza, że sieć w ostatnich dniach był w bieżącym kontakcie z organizacjami prozwierzęcymi. – Odpowiadając na ich pytania i przedstawiając swoje stanowisko w tej sprawie. Przesyłane odpowiedzi nie zawsze były w pełni zadowalające dla w/w organizacji – czytamy w odpowiedzi i dalej: – Ze swojej strony deklarujemy chęć dalszego działania, mającego na celu odchodzenie od sprzedaży żywych karpi w kolejnych latach.
Sprawdziliśmy, jak to wygląda w dwóch sklepach z tym szyldem w Lublinie. Żaden z nich nie prowadzi sprzedaży żywych karpi i w tym roku do tej „tradycji” nie wróci.
Nie ma kwestii smaku
Jacek Babicz, właściciel Rybabaru w Lublinie wyjaśnia: – Jak świeża ryba się nie sprzeda, to następnego dnia trzeba ją wyrzucić. Martwa, wypatroszona ryba „na lodzie” może poleżeć siedem dni, a żywa, pływająca w zbiorniku znacznie dłużej może być w ofercie sklepu – opowiada.
On sam do swojej restauracji nie kupuje ryb z marketów. – Karpie biorę ze sprawdzonej hodowli. Ryby otrzymuje martwe, wypatroszone, świeże. Jeśli ryba jest świeża, to nie ma znaczenia, czy została kupiona martwa czy żywa. Nie ma to żadnego znaczenia dla smaku – informuje Babicz.