Jeden z lekarzy o szczepieniach dowiedział się już po fakcie, inny z Facebooka. Pracownicy szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie krytykują niedzielną akcję szczepień przeciwko Covid-19. – Pierwsi wcale nie byli ci, którzy są najbardziej narażeni – denerwują się medycy.
W niedzielę w sześciu szpitalach w województwie lubelskim ruszyły szczepienia przeciwko Covid-19. Do największego szpitala w Lublinie trafiło 150 dawek.
Pierwsi pracownicy mogli zaszczepić się już o godz. 10. Dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej, poinformował, że w tej grupie znalazły się m.in. jego zastępca ds. lecznictwa i kierownik apteki szpitalnej.
Dowiedziałem się po fakcie
Nie wszyscy zainteresowani wiedzieli o rozpoczęciu szczepień.
– Dowiedziałem się o tym w niedzielę wieczorem, czyli już po fakcie. Nie miałem żadnej informacji, że szczepienia będą prowadzone od rana. To jest mocno zaskakujące – przyznaje dr n.med. Jacek Niezabitowski, lekarz kierujący Oddziałem Urologii i Onkologii Urologicznej. To jeden z oddziałów w szpitalu przy Kraśnickiej, na którym utworzono łóżka covidowe i trafiają tam zakażeni pacjenci.
– Pracownicy zapisali się na szczepienia i na tym koniec. Nie było i nie ma żadnej oficjalnej informacji, kto i kiedy może się zaszczepić – dodaje dr Niezabitowski.
Facebook wiedział pierwszy
Potwierdza to kierownik innego oddziału, który o niedzielnych szczepieniach dowiedział się z… Facebooka.
– Jeden z pracowników szpitala opublikował tam zdjęcia z akcji szczepień. Tak dotarła do mnie ta informacja. Nie było oficjalnej listy, kto ma się pojawić, w jakiej kolejności. Pracownicy dostawali telefony w tej sprawie i ten, komu udało się dojechać do szpitala, ten został zaszczepiony – opowiada nam anonimowo szef jednego z oddziałów.
Według niego, zabrakło też „logicznego klucza”. – Jako pierwsi powinni zostać zaszczepieni ci, którzy są na pierwszej linii walki z epidemią. A tak nie było – podkreśla lekarz. I dodaje: – Pominięto też osoby, które dotąd nie zachorowały na Covid-19, a na co dzień mają do czynienia z takimi pacjentami, więc są najbardziej narażeni.
Takich głosów jest więcej.
– W pierwszej kolejności szczepione były m.in. osoby, które przechorowały Covid-19 w grudniu, a pominięto tych, którzy do tej pory nie chorowali. To jakiś absurd – komentuje jeden z pracowników szpitala.
– Kompletnie zawiodła organizacja. Dowodem jest też fakt, że ci, którzy chcieli się zaszczepić, musieli czekać w długiej kolejce. W obecnej sytuacji ludzi nie powinno się tak grupować – zwraca uwagę jedna z pielęgniarek.
Zapisy to dyskryminacja
Dyrekcja placówki nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Wszyscy pracownicy doskonale wiedzieli, że pierwsze dostawy szczepionki przewidziane są na niedzielę. U nas nie ma systemu kolejkowego i zapisywania się na konkretne dni, bo to jest dyskryminujące – komentuje Piotr Matej, dyrektor szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Traktujemy szpital jako całość i każdy, kto miał możliwość, zaszczepił się już w niedzielę. Takie zasady będą też obowiązywać przy kolejnych dostawach szczepionki – dodaje dyrektor.
Na szczepienia w szpitalu przy Kraśnickiej do tej pory zgłosiło się 950 z 1564 zatrudnionych tam osób.
– Ciągle zapisujemy jeszcze kolejne osoby, zainteresowanie jest duże – podkreśla dyr. Matej. – Dotychczas – w niedzielę i poniedziałek – zaszczepiliśmy 150 osób. Kolejna dostawa 300 dawek jest planowana na 4 stycznia, ale być może będzie zrealizowana szybciej – informuje dyr. Matej.