Sławomir Wiśniewski z TVP Info o pierwszych chwilach po katastrofie. Gdzie są zdjęcia, które wtedy nakręcił?
Adrian Klarenbach: Jest pan autorem pierwszych zdjęć z katastrofy w Smoleńsku, które obiegły cały świat.
Sławomir Wiśniewski: Z jednej strony cieszę się, a z drugiej strony nie jest to żaden powód do radości. Widok był taki, jak mniej więcej widać na zdjęciach. Skala zniszczeń świadczyła o tym, że to na pewno była wielka tragedia. Na pewno samolot uderzył o ziemię z wielką siłą.
Jak pan wtedy uważał, co było przyczyną katastrofy?
Na zdjęciach widać, że była fatalna pogoda. Bardzo gęsta mgła, o czym świadczy fakt, że z odległości 300 metrów widziałem tylko zarys skrzydła. A to przecież był duży samolot. Warunki musiały być fatalne, ale przyczyn na pewno było wiele.
Jak zachowywały się rosyjskie służby?
Wbrew pozorom zareagowały bardzo szybko. Bardzo szybko przybiegli funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony. Szybko pojawiły się służby techniczne, jak straż pożarna, karetki pogotowia. Nieprawdą jest, że po cichu wynosili ciała.
Jak wyglądało miejsce katastrofy?
Samolot przeorał okolice bardzo głęboko. Wszystko znajdowało się w błocie. Nie dało się po prostu po nim iść. Zapadałem się w błoto. Inni świadkowie mówią, że wszystko się paliło, ale na moich zdjęciach widać, że nic się nie paliło. Może tylko trochę gałęzi.
W końcu jednak zatrzymali pana funkcjonariusze.
Musiałem schować kamerę, ale przez cały czas komentowałem to, co widzę. Niestety to się nie zachowało, bo kamera wyłączyła się.
Jak to się stało, że nie odebrali panu kasety?
Zastosowałem fortel. Oddałem im inną kasetę. Zabrali mi poza tym jeszcze dwie kolejne z torby. Byli więc przekonani, że mają właściwą kasetę.
Jak funkcjonariusze pana traktowali?
Katastrofa musiała nimi bardzo wstrząsnąć. byli dla mnie uprzejmi i grzeczni. Nawet żartowali, mówiąc, że pójdę do więzienia i szybko z niego wyjdę. W końcu jednak przyszedł jakiś pułkownik i zaczął mnie wypytywać, skąd jestem, jakim sposobem się tutaj dostałem.
Kiedy zorientował się Pan, że to był polski samolot, którym leciał prezydent?
Tłumaczyłem, że jestem z polskiej telewizji, a pułkownik miał coraz większe przerażenie w oczach. Właśnie wtedy dostałem informację od znajomej z Polski, że TVP Info podało, iż rozbił się prezydencki samolot. Gdybym na miejscu wiedział, co się stało, to nie zrobiłbym tych zdjęć. Wpadłbym w panikę. Usiadłbym i płakał.
Jak pan przyjął informację o śmierci rodaków?
Zacząłem się trząść. Wciąż do mnie to nie dociera, chociaż minęło już kilka dni. Nie wiem, jak długo ogrom tej tragedii będzie mną wstrząsał. Dlatego cieszę się, ze nie widziałem tej części, gdzie leżały szczątki pasażerów. Ci na pokładzie nawet nie zdążyli się przeżegnać. Siła była tak potworna. Rozerwała samolot, był tak głęboko wbity w ziemię, że ciężki sprzęt długo nie mógł go wydobyć.
Katastrofa samolotu prezydenta w Smoleńsku - pełna lista ofiar (MSZ)