Pani Ewelina kupiła mieszkanie na licytacji komorniczej, wierzyła, że transakcja pod okiem urzędnika państwowego i sądu będzie bezpieczna. Dzień zakupu stał się początkiem koszmaru. Do o dziś jej rodzina nie otrzymała ani kluczy do mieszania, ani zwrotu pieniędzy.
Pani Ewelina kupiła mieszkanie na licytacji komorniczej, wierzyła, że transakcja pod okiem urzędnika państwowego i sądu będzie bezpieczna. Dzień zakupu stał się początkiem koszmaru. Do o dziś jej rodzina nie otrzymała ani kluczy do mieszania, ani zwrotu pieniędzy.
Pani Ewelina marzyła o własnym mieszkaniu. Wynajmując kolejne stancje, gromadziła oszczędności w oczekiwaniu na okazję z rynku nieruchomości.
- Ze strony internetowej z licytacjami komorniczymi dowiedzieliśmy się o mieszkaniu, które jest dwa piętra wyżej od tego, które wynajmowaliśmy. Postanowiliśmy, że je kupimy. To była dla nas życiowa decyzja, na którą przeznaczyliśmy wszystkie oszczędności. Wylicytowaliśmy mieszkanie za 212 tysięcy złotych – wspomina Ewelina Zabłocka-Krzyworzeka.
W dniu licytacji nic nie zapowiadało problemów. Wszystkie dokumenty mieszkania i jego stan prawny były przygotowane i sprawdzone przez komornika.
- Przeglądając papiery przygotowane do licytacji komorniczej, widzieliśmy, że jedynym dłużnikiem jest pan N., który tam mieszkał. Nie mieliśmy pojęcia, że są w sprawie też inne podmioty, które mogą rościć sobie prawa do tego mieszkania – dodaje kobieta.
Marzenia o własnym domu i szybkiej przeprowadzce rodziny pani Eweliny szybko się skończyły.
- Na licytacji komorniczej pojawiła się pani Małgorzata Ł., która reprezentowała dłużnika. Odgrażała się nam i innym uczestnikom licytacji, że tego mieszkania nie otrzymamy – wspomina pani Ewelina i dodaje: W chwili wylicytowania mieszkania, okazało się, że do postępowania doszły podmioty, o których nie mieliśmy pojęcia. Były to m.in. Instytut Studiów Międzynarodowych, Fundacji św. Agnieszki, czy Wszechnica Praw Obywatelskich – wylicza pani Ewelina.
Wymienione podmioty okazały się być stroną w licytacji. Pełnomocnicy firm zaczęli skutecznie blokować dostęp do mieszkania rodziny pani Eweliny, która w pełni legalnie kupiła je na licytacji.
Jak to możliwe?
W zarządach wszystkich fundacji, które pojawiło się w sprawie, zasiada rodzeństwo Ł. Według rejestrów kieruje ono również spółkami zarejestrowanymi w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i na Słowacji. Na rynku oferują też ochronę majątku przed licytacją komorniczą. Taką, jak przeprowadzono w przypadku mieszkania pani Eweliny.
- Te firmy, fundacje, stowarzyszenia, które pojawiły się w księgach wieczystych w tym przypadku są mi znane od dawna, jako te, które trudnią się takim biznesem. Niejednokrotnie zgłaszały się do mnie pokrzywdzone osoby, które wymieniały te same nazwy podmiotów: Fundacja św. Agnieszki, wszechnica – komentuje Piotr Wojtaszak, adwokat.
Małgorzata i Patryk Ł. od blisko czterech lat blokują pani Ewelinie wprowadzenie się do mieszkania. W momencie, kiedy właściciel mieszania skorzystał z oferty i uczynił Małgorzatę swoim pełnomocnikiem uruchomiła ona lawinę wniosków, zażaleń i pism kierowanych do sądu przez wszystkie spółki i fundacje, którymi formalnie kieruje.
- Sąd każdorazowo wysyła im zawiadomienie albo o odrzuceniu, albo zakwalifikowaniu ich zażalenia. Jedynym celem tych instytucji jest blokowanie i maksymalne oddalenie w czasie przekazania nam tego mieszkania – mówi pani Ewelina.
W czasie, kiedy sąd rozpatruje kolejne skargi i zażalenia, a pani Ewelina czeka na prawo własności do mieszkania, które kupiła, lokal nie stoi pusty. Rodzeństwo Ł. cały czas nim zarządza. Znaleźliśmy w sieci ofertę wynajmu krótkoterminowego mieszkania naszej bohaterki. W tej okolicy wynajęcie apartamentu kosztuje średnio 180 zł. na dobę. Wynajmując mieszkanie przez 20 dni w miesiącu można zarobić 3600 zł.
Pani Ewelina z mężem musieli zaciągnąć kredyt, ponieważ sąd zażądał wpłaty 212 tys. za wylicytowane mieszkanie. Wobec tego, że rodzina nie mogła się wprowadzić do swojego mieszkania, musieli zaciągnąć kolejny kredyt na zakup drugiego lokum.
- Wyjeżdżam w niedzielę wieczorem, wracam w piątek w nocy. Żyjemy z miesiąca na miesiąc. Bank pobiera raty. Jedyną nadzieją jest to, że za dziewięć lat spłacę tamto mieszkanie [z licytacji – red.], czyli czeka mnie jeszcze tylko kilka lat pracowania więcej niż powinienem. Za dziewięć lat będziemy „na zero” – podsumowuje Tomasz Krzyworzeka.
W różnych sprawach prowadzonych przez sądy okręgu krakowskiego wzmianki o fundacjach i spółkach rodzeństwa Ł. pojawiają się prawie trzysta razy.
- Sąd ma tutaj związane ręce, niestety. Daje to pole do popisu takim podmiotom. Przepisy prawa nie są doskonałe, one na przestrzeni lat ulegają zmianom i modyfikacjom. Mam nadzieję, że w tej sprawie stanie się podobnie – komentuje Piotr Fronc z Sądu Rejonowego w Krakowie.
Dzień po tym, jak zwróciliśmy się do sądu z prośbą o rozmowę przed kamerą, zawieszona sprawa została wznowiona i wydano decyzję o prawomocnym przekazaniu własności pani Ewelinie. Nasza bohaterka złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Nie ma przepisu, który dawałby mi możliwość odzyskania pieniędzy i zakończenia tej sytuacji, a był moment, że chcieliśmy się z tego wycofać. Mamy sytuację, w której nie mamy mieszkania, ani nie możemy odzyskać pieniędzy i to wszystko w majestacie prawa – kończy pani Ewelina.