W Albanii wolno wychodzić z domu tylko przez sześć godzin dziennie. Nie wolno wchodzić do parków ani siadać na ławkach. Do sklepu czy apteki nie wolno iść w parach. Tylko pojedynczo.
„W Tiranie nie mamy prawa wyjść z domu po godzinie 18. Na mieście zabronione jest także przysiadanie, obsiadywanie ławek, wysiadywanie schodów. Do 18 przejść się można, ale siedzieć – nie. W parku też usiąść nie można, choćby dlatego, że park zamknięty, a siedzenie stało się złe i niebezpieczne” – relacjonuje z Albanii polska pisarka Małgorzata Rejmer.
To dlatego, że w przypadku wzrostu zachorowań albański rząd niczego nie jest w stanie swoim obywatelom dać – ani miejsca w szpitalach, ani opieki medycznej.
– Jedyne co może, to zapewnić rygor, i tę metodę stosuje aż po krawędź śmieszności – ocenia Rejmer.
Gdy to pisze na swoim Facebooku statystyki są alarmujące – zaledwie w dwa dni we Włoszech umiera 700 osób. A Włochy są tuż obok. Wielu Albańczyków jeździ tam do pracy. Każdy, kto w Albanii był wie, że łatwiej tam dogadać się po włosku niż po angielsku.
– To taki moment, kiedy już nie ma sensu się wściekać ani złorzeczyć, ani wątpić. Trzeba pogodzić się z tym, jak jest. Trzeba oszczędzać energię, bo chyba już wszyscy czujemy, że epidemia nie skończy się w ciągu dwóch tygodni. Będziemy mieć szczęście, jeśli skończy się za dwa miesiące. Abstrakcyjne szacunki epidemiologów, że zachoruje 60-80 procent populacji, stają się coraz bardziej realne, ale nie ma to takiego znaczenia jak pytanie, ile procent ludzi będzie potrzebowało pomocy medycznej, i czy ją dostanie w odpowiednim momencie – stwierdza pisarka, która na swoim koncie ma znakomitą reporterską książkę o tym kraju „Błoto słodsze niż miód”. Wyjechała, by pisać kolejną. Mieszka w Tiranie.
***
Rozmowę z pisarką 20 marca przeprowadził Michał Nogaś. Jej pełny zapis można znaleźć tu:
- Albania przez samych Albańczyków jest nazywana Małymi Włochami. Mamy dużo włoskich restauracji, jak meble to włoskie, ubrania też włoskie. Więc kiedy pojawiły się doniesienia o epidemii z Włoch to na Albanię padł blady strach – opowiada przez Skypa Małgorzata Rejmer.
Zakaz przemieszczenia się między miastami obowiązuje w od 13 marca. Od wielu dni zamknięte są granice.
– Albania to taki kraj, gdzie praktycznie każdy ma rodzinę za granicą. Gdzie wielu jeździ tam do pracy. Dziś do Niemiec czy Szwajcarii już nie pojadą. Ich sytuacja w ciągu najbliższych tygodni będzie bardzo trudna. Kiedy przemysł jest wątły, a kraj utrzymuje się głownie z turystyki, a niemal w każdym gospodarstwie domowym jest osoba, która przesyła pieniądze z zagranicy, to musi się odbić na sytuacji ekonomicznej kraju.
***
Od 10 marca, kiedy zamknięto szkoły i uniwersytety, z dnia na dzień te obostrzenia są coraz bardziej drastyczne.
- Obecnie z domu nie można wyjść przez 18 godzin w ciągu doby. Mamy tylko dwa małe okienka kiedy możemy wyjść jedynie po podstawowe zakupy i do apteki, od godz. 6 do 10 i od 16 do 18. Od godziny 13 w sobotę do 5 rano w poniedziałek zamknięte będą wszystkie sklepy, nawet piekarnie i apteki. Dyscypliny na ulicach pilnuje wojsko. Albańczycy nie mogą wychodzić z domu.
Za jednorazowe złamanie godziny policyjnej wprowadzono karę - 85 euro. Teraz pojawiła się zapowiedź, że wszystkim pracownikom administracji grozi za to utrata trzech pensji, mogą też zostać zwolnieni z pracy – tłumaczy pisarka.
Gdy pojawił się zakaz używania prywatnych samochodów karą za jego złamanie była dożywotnia utrata prawo jazdy. Obecnie samochód można prowadzić od 6 do 7 rano i od 17 do 18. Ale tylko wtedy, jeśli kierowca jedzie do pracy lub z niej wraca.
- Ostatnio pojawiło się nowe zarządzenie: nie można iść obok siebie. Do sklepu chodzimy pojedynczo – dodaje Małgorzata Rejmer.
***
Michał Nogaś: Nie wydaje się to możliwe, by w Europie zachodniej ludzie poddali się zakazom tak stadnie.
W odpowiedzi Rejmer cytuje słowa premiera Edi Ramy: „Ta wojna to nie zabawa. Nie można dłużej tolerować tych którzy tego nie rozumieją.”
- To język totalitarny. Rama nie nazywa pandemii pandemią a wojną. Polecenia wydaje z zacisza domowego ubrany w dres. To jest tak, jakby państwo zniknęło, a pojawił się jeden przywódca, który krzyczy o wojnie.
Wszyscy w Albanii dostali SMS-y: „Tu Edi. Uważaj na siebie. Nie bój się, myj ręce, wietrz pomieszczenia. Wszystko będzie w porządku. W sytuacji alarmowej dzwoń na numer…. „
- Ten komunikat pojawiał się też w komórkach gdy czekaliśmy na połączenie – opowiada pisarka. - To spowodowało gniew wielu osób, że Edi Rama w sytuacji kryzysowej chce grać pierwsze skrzypce, chce być takim supermanem.
***
Dziś, w sobotę, w Albanii pojawiły się wozy wojskowe, żołnierze mają kontrolować sytuację na ulicach. Tirana musi się wyludnić.
- Obawiam się, że te emanacje siły państwa próbują skrywać jego bezradność - mówi nam pisarka. - Sytuacja w szpitalach jest trudna. Albania jest absolutnie nieprzygotowana na scenariusz włoski, zresztą żaden kraj nie jest na niego przygotowany. Chiński przykład pokazuje, że jedynym sposobem walki z wirusem jest radykalna kwarantanna. Państwa Zachodu, jak Niemcy, Hiszpania czy Wielka Brytania zlekceważyły pierwszą falę zachorowań i dziś muszą mierzyć się z gwałtownym wzrostem przypadków i kryzysem w szpitalach. Lada moment sytuacja w Hiszpanii będzie gorsza niż we Włoszech. Wielka Brytania w ciągu najbliższych dni może doświadczyć pandemonium. Być może już za miesiąc okaże się, że radykalna, militarna strategia Ediego Ramy była słuszna. Teraz pozostaje nam tylko śledzić dane z różnych krajów, dzień po dniu, i czekać na przełamanie krzywej wzrostu zachorowań.
I dodaje: To taki moment, kiedy niczego nie wiemy, rzeczywistość składa się z samych niewiadomych. Ale już za kilka miesięcy zobaczymy panoramę świata po pandemii. To doświadczenie, z którego cały świat wyciągnie gorzką lekcję.
Do dziś w Albanii stwierdzono 76 zakażeń, zmarły dwie osoby (dane WHO). Tylko dziś we Włoszech z powodu koronawirusa zmarły 793 osoby.