Rosjanie wywożą z miejsca katastrofy części wraku samolotu, który rozbił się w sobotę w Smoleńsku. Odnaleziono prawie wszystkie szczątki ofiar tragedii.
Z miejsca katastrofy usunięto już około połowy dużych części samolotu i teren jest wciąż skrupulatnie przeszukiwany. Szczątki maszyny transportowane są na specjalnie przygotowany plac na lotnisku Siewiernyj, gdzie zajmą się nimi eksperci.
Elementy rozbitego samolotu rozrzucone są na obszarze około 700 metrów kwadratowych. Prace utrudnia błotnisty grunt.
Rosjanie zaczęli od wywiezienia najmniejszych szczątków maszyny. Ręcznie ładowali je na samochody ciężarowe i wywozili. Później przystąpili do transportu większych elementów, w tym części kadłuba. Wiele z tych fragmentów waży po kilka ton.
Dlatego ratownicy, specjaliści Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i śledczy długo zastanawiali się, czy wywozić je w całości, czy ciąć. Na miejsce dostarczono już nawet odpowiedni sprzęt - piły i różne urządzenia hydrauliczne.
Ostatecznie zdecydowano - domagali się tego śledczy - że duże fragmenty w miarę możliwości będą wywożone w ich pierwotnym stanie, co pozwoli odtworzyć maksymalnie pełny obraz katastrofy TU-154M.
- Trzy do pięciu sekund - tak długo mogła trwać chwila, przez którą załoga prezydenckiego samolotu wiedziała już, że dojdzie do katastrofy - powiedział w Smoleńsku Naczelny Prokurator Wojskowy. Treści zapisu rozmów z czarnej skrzynki NPW nie ujawnił.
Według kalkulacji śledczych, piloci o tym, że dojdzie do katastrofy mogli wiedzieć na trzy do pięciu sekund przed nią. - Zakładając, że prędkość lądującego samolotu wynosi 150-180 metrów na sekundę - sprecyzował Krzysztof Parulski.
Jeszcze w środę lub w czwartek do Polski ma trafić trzecia czarna skrzynka samolotu Tu-154M. Urządzenie rejestruje parametry techniczne samolotu.
Katastrofa samolotu prezydenta w Smoleńsku - pełna lista ofiar (MSZ)
Smoleńsk: Katastrofa samolotu Tu 154. Prezydent Lech Kaczyński był na pokładzie. Nikt nie przeżył