Mirosław Piotrowski wystartuje w nadchodzących wyborach prezydenckich. Po dwóch tygodniach od złożenia kompletu dokumentów jego kandydaturę zatwierdziła Państwowa Komisja Wyborcza. Były europoseł z Lublina w kampanii nie będzie miał już jednak możliwości pokazywania się w mediach o. Tadeusza Rydzyka
W czwartek PKW ogłosiła, że w zaplanowanych na 10 maja wyborach wystartuje dziesięcioro kandydatów. Już wcześniej pewny był start urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy (ma poparcie PiS), Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (Koalicja Obywatelska), Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL-Kukiz’15), Roberta Biedronia (Lewica), Krzysztofa Bosaka (Konfederacja) i niezależnego Szymona Hołowni. Na ostatniej prostej do tego grona dołączyli: Marek Jakubiak, Paweł Tanajno, Stanisław Żółtek oraz Mirosław Piotrowski.
Ten ostatni to były lubelski europoseł, który w Parlamencie Europejskim spędził trzy kadencje. Chęć ubiegania się o prezydenturę z poparciem środowisk prawicowych (głównie skupionych wokół założonej przez niego partii Ruch Prawdziwa Europa – Europa Christi) ogłosił na początku lutego. Jego sztabowcy komplet dokumentów dostarczyli do PKW 26 marca, czyli w ostatnim możliwym terminie. Od tamtej pory trwała weryfikacja kandydatury, chodziło głównie o sprawdzenie autentyczności wymaganych 100 tys. podpisów poparcia.
- Liczenie podpisów trwało dwa tygodnie. Nie jestem zdziwiony takim obrotem sprawy, raczej przyzwyczajony do takich sytuacji. Trochę się niecierpliwiliśmy, ale szczęśliwie wszystko skończyło się pomyślnie – komentuje Mirosław Piotrowski.
To właśnie ze względów formalnych nie wystartował w ubiegłorocznych wyborach do Senatu, choć zdążył już rozpocząć kampanię billboardową. Warto podkreślić, że wtedy do rejestracji wymaganych było zaledwie 2 tys. podpisów. Teraz ta liczba była wiele większa, ale z pomocą partyjnych działaczy z całego kraju politykowi udało się osiągnąć cel, choć biorąc pod uwagę trwający stan epidemii, zadanie nie było łatwe.
Wciąż nie wiadomo także, w jaki sposób odbędą się planowane na 10 maja wybory. Wszystko wskazuje na głosowanie korespondencyjne, choć ustawą w tej sprawie musi jeszcze zająć się Senat i niewykluczone, że te prace zakończą się dopiero na początku maja. Z kolei opozycja apeluje, by wyboru prezydenta dokonać w innym terminie, ogłaszając stan klęski żywiołowej.
- Czy wybory powinny zostać przełożone? Nie chcę się na ten temat wypowiadać, bo mój głos nie ma znaczenia. Taką decyzję powinni podjąć epidemiolodzy i wirusolodzy, a nie politycy. Pragnę tylko zauważyć, że stan nadzwyczajny w Polsce trwa już od jakiegoś czasu, tylko nie jest usankcjonowany. Należałoby dostosować stan prawny do faktycznego – komentuje Piotrowski. Dodaje też, że plan działań w ramach swojej kampanii przedstawi po Wielkanocy.
Piotrowski od lat jest uważany za człowieka o. Tadeusza Rydzyka. W walce o prezydenturę nie będzie mógł jednak liczyć na jego poparcie. Toruński redemptorysta ogłosił to na początku marca. Na tym nie koniec, bo niedawno polityk z Lublina został też pozbawiony cotygodniowych niedzielnych felietonów na antenach TV Trwam i Radia Maryja. - Dzwoniący do mnie w tej sprawie ojciec redemptorysta, którego notabene od lat znam i bardzo lubię, w uzasadnieniu użył pięknej formy oznajmująco-pytającej: "Przecież pan profesor rozumie" – tak kulisy rozstania opisywał Mirosław Piotrowski na swoim Facebooku.