Od września nie kupimy tradycyjnej żarówki o mocy powyżej 75W, bo tak chce Unia. Zastąpią je świetlówki. Są drogie, ale oszczędzimy na rachunkach za prąd.
– Średnio oszczędzimy ponad 30 zł rocznie – szacuje Julia Michalak z polskiego oddziału Greenpeace. – Koszty zwrócą się więc po roku. Przejście na świetlówki, to nie tylko oszczędność dla domowego budżetu, ale i znacznie mniejsza emisja dwutlenku węgla.
Tych najmocniejszych żarówek w sklepach dziś nie brakuje. To jednak ostatnie zapasy. – Od września hurtownie nie będą już wprowadzać do obrotu żarówek o dużej mocy – mówi Marcin Kopciowski z lubelskiego Elmaxu. – Sprzedamy to, co jest w magazynie i na tym koniec.
Do klientów przemawiają argumenty ekonomiczne. Eksperci wyliczyli, że wymiana tradycyjnej żarówki o mocy 75W na świetlówkę pozwoli nam oszczędzić ponad 46 zł rocznie. Wydatek zwróci się po pięciu miesiącach. Najwięcej mogą oszczędzić mieszkańcy Lublina, gdzie ceny energii należą do najwyższych w kraju (patrz ramka).
– Widzę to na własnym przykładzie – mówi Maciej Bogusz z Lublina. – Sukcesywnie pozbywam się starych żarówek. Świetlówki zakładam przede wszystkim w najczęściej używanych pomieszczeniach. Nie świecą od razu pełnym światłem, ale można się przyzwyczaić.
To właśnie powolne "rozgrzewanie” się świetlówek należy do ich największych wad. W początkowej fazie pracy pobierają one sporo energii.
– Nie opłaca się ich instalować np. w łazience, gdzie przebywamy stosunkowo krótko – radzi prof. dr hab. Wojciech Żagan z Zakładu Techniki Świetlnej Politechniki Warszawskiej. – Ja zainstalowałem świetlówkę w przedpokoju, w którym lampa włączona jest przez kilka godzin dziennie. Przed wejściem do domu lepiej pozostawić tradycyjne żarówki. Energooszczędne źródła światła nie lubią niskich temperatur i pobierają wówczas dużo prądu.
Liczy się też dobra marka. Według ekspertów, najtańsze produkty mało znanych firm nie trzymają żadnych parametrów. Kupując je możemy tylko stracić.