Poszukiwany od piątku były wicewojewoda katowicki i były wiceminister infrastruktury w rządzie PiS, Eugeniusz Wróbel nie żyje. Do zamordowania przyznał się 30-letni syn zaginionego.
Rodzina sądziła, że Eugeniusz Wróbel wyszedł, bo wywołał go listonosz lub ktoś pytający o drogę. Wykładowca prawdopodobnie nie założył nawet butów, wyszedł w kapciach i miał na sobie polar. Bliscy zaginionego nie wykluczali porwania, ale uważali, że zniknięcie mogło być też skutkiem złego stanu psychicznego mężczyzny.
Za informacje o zaginionym rodzina wyznaczyła nagrodę w wysokości 10 tysięcy złotych.
Tymczasem, wczoraj po południu, syn zaginionego, przyznał się, że zamordował ojca. Syn Eugeniusza Wróbla był ostatnią osobą, która widziała go przed jego tajemniczym zniknięciem w piątek z domu w Rybniku. Informację, że syn zaginionego, Grzegorz, jest podejrzewany o zabójstwo ojca przekazał w niedzielę dziennikarzom wynajęty przez rodzinę prywatny detektyw Arkadiusz Andała, emerytowany oficer policji. – Miałem wrażenie, że nie do końca mówił prawdę, co do tych okoliczności, w których miał ostatni kontakt z ojcem – powiedział telewizji TVN Andała. Według niego, podczas przesłuchania Grzegorz miał przyznać się do zabójstwa ojca. Do zbrodni doszło najprawdopodobniej w domu, a później zwłoki zostały wywiezione samochodem – mówił detektyw.
Tę wersję wydarzeń potwierdziła prokuratura, która poinformowała, że do zbrodni doszło w domu wiceministra. Później ciało zostało przewiezione nad Zalew Rybnicki i zatopione.
Prokuratura, synowi wiceministra postawiła zarzut zabójstwa. Dziś ma wniosek o tymczasowy areszt.