Przetarg na dostawę leków do Domu Pomocy Społecznej w Kraśniku, wygrała apteka, której współwłaścicielką jest córka kraśnickiego starosty. Apteka dostała to zlecenie już drugi rok z rzędu.
– Nie widzę żadnej kolizji interesów – mówi Tadeusz Wojtak, starosta kraśnicki. – Nie można wykluczać pewnych podmiotów, tylko dlatego że są koneksje rodzinne. Poza tym byłoby to niedorzeczne, gdybym zabronił córce startu w tym przetargu.
– Każdy mógł przystąpić do tego przetargu – ucina córka starosty.
Do rozstrzygniętego pod koniec czerwca przetargu przystąpiło w sumie pięć aptek. Podobną liczbę punktów otrzymały dwie (różnica to zaledwie 2 punkty). Zbliżona była też cena, którą oferowały. Apteka, która wygrała, była o 194,10 zł (netto) tańsza.
Właściciele pozostałych aptek, którzy złożyli swoje oferty, nie chcą oficjalnie wypowiadać się na ten temat. – Moim zdaniem, apteka należąca do rodziny starosty nie powinna w ogóle startować – tłumaczy jeden z aptekarzy. – Odwoływać się jednak nie będę, bo to i tak nic nie da.
Dyrekcja DPS nie rozumie zamieszania wokół tej sprawy. – Dla mnie najważniejszy jest budżet, który mam. Nie interesuje mnie kto, tylko ile proponuje. Apteka, która wygrała, dała najniższą cenę – mówi Jolanta Drąg-Wnuk, dyrektor DPS w Kraśniku.
W tym roku na leki kraśnicki DPS chce wydać 33 tys. 105 zł. W ubiegłym roku było to 34 tys. 312 zł. Wtedy również leki i środki medyczne, jak strzykawki czy opatrunki, dostarczała ta sama apteka.
Zdaniem specjalistów z Fundacji im. Stefana Batorego, o bezpośrednim konflikcie interesów mówić nie można.
– W tym przypadku nie jest to takie jednoznaczne. Gdyby starosta był dyrektorem tego Domu Pomocy Społecznej, to co innego – mówi Grażyna Czubek z Programu Przeciw Korupcji. – Zasady procedury przetargowej są takie, że liczy się najniższa cena. W uzasadnieniu mogłaby się jednak znaleźć nie tylko liczba punktów, którą otrzymały poszczególne apteki, ale też opis, co dokładnie zdecydowało, że wygrała właśnie ta oferta.