Zrozpaczony mężczyzna powiadomił służby, że zastrzelił własnego brata. Ciało miało leżeć za stodołą. Policja od razu rzuciła się do akcji. A brat przyjechał na rowerze i nie wiedział o co chodzi.
W czwartek 37-letni mężczyzna zadzwonił pod numer 112 i powiadomił, że zadzwonił własnego brata. Kiedy wezwanie dotarło do policjantów z Kraśnika, ci od razu na sygnale pojechali na miejsce.
– Postrzelony miał już wg niego nie wykazywać żadnych czynności życiowych i leżeć za stodołą. Sam zgłaszający oznajmił, że jest nietrzeźwy, czeka na piętrze w domu i że bardzo żałuje tego co zrobił – opisuje sytuację policja.
Na miejscu okazało się, że nie ma ciała. Byli za to tam dwaj mężczyźni, oraz dwie kobiety w tym matka zgłaszającego, która zaskoczona powiedziała, że jej drugi syn od rana jest w pracy.
– Jeszcze większe zdziwienie policjantów wzbudził jednak widok mężczyzny, który miał nie żyć, gdy w trakcie interwencji przyjechał na rowerze – dodaje policja i opisuje: – Zgłaszający wyjaśnił, że od godzin porannych spożywał alkohol i zadzwonił pod numer alarmowy, ponieważ nie widział brata od rana.
37-latek stanie przed sądem za wywołanie fałszywego alarmu.