11-letnia Magda została zamordowana, bo choroba zatrzymała ją w domu. Bo prawdopodobnie znała osobę lub osoby, które odebrały jej życie. Od zabójstwa minęło już 28 lat, czasu na schwytanie mordercy jest coraz mniej.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Tego się nigdy nie zapomni. Nigdy – mówi ze łzami w oczach Henryka Florek z Kraśnika, matka zamordowanej 18 lutego 1987 roku Magdy. – Mam starszą córkę, ale w każdej wolnej chwili straszne wspomnienia wracają...
Magda była wcześniakiem. Chorowała na astmę. – Dbaliśmy o nią, bardzo ją kochaliśmy – mówi mama dziewczynki. – Była spokojna, grzeczna. Dobrze się uczyła. Chciała zostać lekarką.
Dzień przed tragedią dziewczynka zachorowała. – Zdecydowałam, że nie pójdzie do szkoły – opowiada pani Henryka. – I moje dziecko do tej szkoły nie poszło.
Do szkoły poszła starsza siostra Magdy, Agnieszka. Pani Henryka udała się do pracy. 11-latka została sama.
– Nigdy nikomu obcemu nie otwierała. Musiała znać te osoby. Nie weszły przecież oknem ani przez balkon, weszły przez drzwi – opowiada kobieta.
Biegli, którzy zajmowali się zabójstwem Magdy stwierdzili, że dziewczynkę uderzono trzy razy w głowę. Uraz był tak rozległy, że mogła stracić przytomność. Potem została uduszona. Po zamordowaniu 11-latki sprawca lub sprawcy splądrowali mieszkanie. Zginęło nie tylko 13 tys. zł, ale też dwa złote pierścionki i ubrania – w tym skórzany płaszcz.
– Przepadła też ulubiona czapka Magdy. Kupiłam ją dla niej w Lublinie. Ktoś zabrał również jej sukienkę. Ani razu jej na sobie nie miała – opisuje pani Henryka.
W mieszkaniu podłożono ogień. – W pracy ktoś mi powiedział, że moje mieszkanie się pali. Że dziecko nie żyje... Pobiegłam do domu, ale milicja nie wpuściła mnie do środka. Magdusia leżała u sąsiadów.
Później kobiecie grożono śmiercią. Dostała anonim. – Na kartce było napisane: „Zabiłam ci dziecko. Nie byłam nawet przesłuchiwana. Teraz kolej na ciebie” – cytuje pani Henryka.
Choć w mieszkaniu zabezpieczono ślady, w tym odciski palców, to ich analiza nie dała odpowiedzi na pytanie, kto zabił. Postępowanie było kilka razy umarzane z powodu niewykrycia sprawców i podejmowane na nowo po odwołaniu matki. Ostatnie umorzenie było w 1990 roku.
– Akta sprawy znajdują się w tzw. Archiwum X – informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Tam zabezpieczone ślady poddawano badaniom. W sensie prokuratorskim bez nowych dowodów nic nie jesteśmy w stanie zrobić.
Teraz walka toczy się z czasem. Do przedawnienia sprawy zostało 15 miesięcy. Potem morderca będzie bezkarny.
– Jeśli w ciągu tego czasu znalazłyby się nowe dowody na sprawcę, istniałaby możliwość postawienia zarzutów i osądzenia tej osoby – zaznacza prokurator Syk-Jankowska.
– Proszę ludzi, którzy mogą mieć jakieś informacje, aby pomogły w tej sprawie. Może ktoś coś słyszał, coś wie. Błagam, pomóżcie – płacze pani Henryka. (ask)