Nękana, wyśmiewana, wyzywana – tak, zdaniem rodziców, ma być traktowana przez rówieśników uczennica szkoły podstawowej w Annopolu. – Nie było szykanowania, raczej uśmiechanie się – odpowiada dyrekcja. Ale sprawa trafiła do sądu
Problem opisali w anonimowym liście do naszej redakcji „zaniepokojeni rodzice”. Uważają, że dyrekcja nie poradziła sobie z konfliktem między rówieśnikami. Dotarliśmy do rodziców dziewczynki, której ta sprawa dotyczy.
– To trwa już od 2014 roku. Nękanie, wyśmiewanie, wyzywanie naszej córki od najgorszych, naśladowanie jej zachowania, klaskanie na jej widok. Najpierw córce dokuczała jedna dziewczyna, później zawiązała się cała grupa, w której jest pięć dziewczyn, w tym córka jednej z nauczycielek. Jest też jeden chłopiec – mówi pani Monika*, matka uczennicy. – Córka bardzo to wszystko przeżywa. Robimy wszystko, by jej w tej trudnej sytuacji pomóc – dodaje ojciec. – Chwilowo jest spokój, bo sprawa trafiła do sądu – zaznacza mama dziewczyny.
Pierwsza rozprawa
Sprawę do sądu w Kraśniku skierowała policja, po otrzymaniu zawiadomienia od rodziców o nękaniu. Pierwsza rozprawa odbyła się w miniony czwartek.
– Sędzia ustala, czy w ogóle zachodzą okoliczności do wszczęcia postępowania w sprawie dotyczącej konfliktu rówieśniczego – mówi Marzena Goleń, prezes Sądu Rejonowego w Kraśniku. – Prokurator jeszcze przed wysłuchaniem nieletnich wnioskował o mediacje. Pełnomocnik pokrzywdzonej przyłączył się do tego wniosku. Natomiast pełnomocnik podejrzewanych nieletnich nie zgodził się na to i wnosił o umorzenie postępowania z uwagi na niepopełnienie czynu i o odroczenie rozprawy – wyjaśnia sędzia.
Rozprawa została odroczona do 28 marca. – Pani sędzia musiała zwracać uwagę uczniom, bo się śmiali na sali rozpraw, a jeden z rodziców żuł gumę – opisują rodzice uczennicy. I dodają: – Rodzice tych dzieci martwią się, że to będą dla nich koszty. Zapowiadają, że będą domagać się od nas odszkodowania. Wygląda na to, że im nie chodzi w ogóle o dobro dzieci.
Co na to dyrekcja?
– Sytuacja konfliktowa zaistniała w szkole jest typową sytuacją, która zdarza się między uczniami – twierdzi Renata Tess-Wasiluk, dyrektorka Publicznej Szkoły Podstawowej im. ks. Józefa Poniatowskiego w Annopolu. Dodaje, że dziewczynki nie chodzą do jednej klasy. – Z tego co ustaliliśmy w szkole, to nie było żadne szykanowanie słowne, ani nękanie, raczej uśmiechanie się w kierunku tej dziewczynki. Wiemy o jednym takim przypadku na terenie szkoły – dodaje pani dyrektor.
Jednocześnie odpiera zarzut, że sprawa została zignorowana. – Zrobiliśmy dużo, podjęliśmy szereg działań z udziałem pedagoga, psychologa, rodziców i wychowawców, łącznie z mediacjami rówieśniczymi. Ta nowa forma rozwiązywania konfliktów została w naszej szkole wprowadzona we współpracy z Sądem Okręgowym w Lublinie – zaznacza. Jak dodaje, sprawa w sądzie była dla niej zaskoczeniem. – Po mediacjach rozmawialiśmy z tą uczennicą. Mówiła, że jest zadowolona z działań podjętych przez szkołę, że nie potrzebuje żadnej pomocy. To samo potwierdziła mama uczennicy. Po kilku tygodniach dowiadujemy się o rozprawie, mimo że szkoła nie otrzymała żadnego sygnału o trwającym konflikcie – przyznaje Renata Tess-Wasiluk.
– Chciałam, żeby te mediacje odbyły się z pomocą sądu, by to było poza szkołą – wyjaśnia pani Monika.
Przemoc rówieśnicza
Liczba skarg trafiających do Kuratorium Oświaty w Lublinie dotyczących przemocy rówieśniczej od 2015 r. utrzymuje się na podobnym poziomie (około 20 rocznie).
– W tym roku wpłynęły trzy takie skargi – mówi Jolanta Misiak z Kuratorium Oświaty w Lublinie. – Należy jednak zauważyć, że to nie jest informacja o tym, jaka jest skala tego zjawiska w szkołach. Skargi, które otrzymujemy, są efektem działania szkół – albo ich bezczynności, albo nieskuteczności. Wiele szkół uczy się rozwiązywać takie problemy poprzez uczestnictwo w programach edukacyjnych, np. mediacji rówieśniczych.
Czasem zdarza się tak, że konflikt między uczniami uda się szkole rozwiązać, ale spór między rodzicami zostaje. – I wtedy sprawy trafiają na wokandę sądową – dodaje Misiak.
* imię zmienione