Mirosław Kowalik nie przyznał się, że będąc radnym został skazany za kradzież prądu. I dalej, wbrew prawu, sprawował swoją funkcję. Po naszym sygnale sprawą zajmie się wojewoda.
We wrześniu 2006 r. Sąd Rejonowy w Kraśniku skazał Mirosława Kowalika na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz 600 zł grzywny za kradzież energii elektrycznej. Według wyliczeń Zakładu Energetycznego, ukradł prąd na prawie 10 tys. zł. Oskarżony się nie przyznał i złożył apelację. W 2007 r. Sąd Okręgowy w Lublinie podtrzymał wyrok.
Mirosław Kowalik był już wtedy radnym. W takim przypadku – zgodnie z prawem – powinien stracić mandat. Szkopuł w tym, że o swoim skazaniu nie poinformował ani wójta, ani Rady Gminy.
Radny nie chciał się do tego przyznać również w rozmowie z naszym dziennikarzem. Początkowo mówił nawet, że chodzi o inną osobę o tym samym nazwisku.
• Dlaczego zataił pan informację o skazaniu?
– A komu się miałem przyznawać. A że sprawa nie wyszła, to wszystko jest w porządku – mówił podczas rozmowy telefonicznej Mirosław Kowalik.
• I diety radnego pan pobierał?
– Zrobiliśmy dużo dobrego, o działalność rady proszę się nie czepiać – szybko uciął. I więcej nie chciał już rozmawiać.
Dziś – po prawie trzech latach od wyroku – znowu jest osobą bez skazy. Wyrok uległ bowiem zatarciu z mocy prawa w lipcu ub. roku.
– Dziwię się, że kradł prąd. Przecież dobrze mu się powodzi, tutaj uchodzi wręcz za krezusa – mówi pani Wiesława z Szastarki. Woli zachować anonimowość, bo to bardzo mała wieś.
Wiceprzewodniczący faktycznie do biednych nie należy. W Szastarce prowadzi działalność handlową. W 2008 r. osiągnął z tego tytułu ponad 62 tys. zł dochodu. Ma też dwa samochody i ponad 5 ha pola, z którego deklaruje kolejne 13 tys. dochodu.
Sprawą zajmie się teraz wojewoda. – Wcześniej nie mieliśmy żadnej informacji w tej sprawie. Skierujemy pisma do Urzędu Gminy i sądu w Kraśniku – mówi Rafał Przech z Wydziału Komunikacji Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie.