Redaktor naczelny „Życia Kraśnika” zawiadomił policję, że grożą mu osoby związane ze Stalą Kraśnik. Ma to związek z opublikowanym przez gazetę artykułem. Klub twierdzi, że to pomówienia i zapowiada pozew do sądu.
Boję się o swoje bezpieczeństwo – przyznaje Mirosław Sznajder, redaktor naczelny „Życia Kraśnika”, miesięcznika wydawanego przez Centrum Kultury i Promocji w Kraśniku.
Obawy mają związek z groźbami, które otrzymuje w związku z wykonywana pracą dziennikarza i jego artykułem „Lato 2015”. W tekście opisuje imprezy organizowane w mieście w wakacje. Ubolewa nad małą liczbą wydarzeń związanych z najbardziej popularnymi dyscyplinami w Polsce. Redaktor naczelny „Życia Kraśnika” uważa, że „rok 2015 jest pierwszym od kilkunastu lat, kiedy nie odbył się choćby jeden turniej siatkarski na plaży lub hali. Kiedyś bywało ich nawet kilka.” Autor wskazuje, że podobna sytuacja dotyczy też kraśnickiej piłki nożnej.
„Aktywność działaczy widać, ale w Internecie i na portalach społecznościowych. Są krytyczni i mają wielkie oczekiwania od władz miasta. A co dają w zamian? Ludzi tych cieszy, że w szeregach „Stali” zgodził się grać 38-letni trener drużyny seniorów, chodzą na mecze podziwiać jego kunszt, a nie martwi ich, że w wakacje nie odbył się choćby jeden turniej dla chłopców pozostających w mieście. Jeżeli działaczom brakuje tylko pomysłu na nazwę, to wykorzystajcie starą, „Turniej dzikich drużyn”.
Rozgorzała dyskusja w Internecie. Tekst dotyczący Stali Kraśnik oburzył Michała Rostka, członka zarządu Stali Kraśnik, który skomentował go na Facebooku. „Mirku, jesteś hipokrytą w pełnym tego słowa znaczeniu! Szkoda, że nie widzisz choćby nawet dziś, ilu młodych piłkarzy rozgrywało mecze ligowe! Szkoda, że nie widzisz, ile grup trenuje codziennie na boisku bocznym!”
Tymczasem w miniony czwartek redaktor naczelny „Życia Kraśnika” złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
– Chodzi nie tylko o groźby karalne, które otrzymuję m.in. na Facebooku – przyznaje redaktor Sznajder. – Najbardziej niebezpieczne działanie dotyczy art. 43 prawa prasowego (Kto używa przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia dziennikarza do opublikowania lub zaniechania opublikowania materiału prasowego albo do podjęcia lub zaniechania interwencji prasowej podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 – red). Już po raz drugi wymusza się na mnie, żebym nie opisywał, nie oceniał, nie komentował tego, co się dzieje w Stali Kraśnik.
Dziennikarz twierdzi, że to nie pierwsze ostrzeżenia, które otrzymuje od osób związanych ze Stalą Kraśnik. – Mam zakaz stadionowy, kibice grożą mi, że jak pojawię się na meczu, to się ze mną rozprawią. Wypominano mi, że przeze mnie Stal Kraśnik straci sponsorów. Na marginesie, Stal i tak ich nie ma od lat poza urzędem miasta. Dowiedziałem się też, że jeden z zawodników opublikował wpis w Internecie, że muszę uważać, jak będę przechodził przez jezdnię. Później go wykasował – wylicza red. Sznajder. – Natomiast trener Matysiak groził mi na Facebooku: „Pamiętaj, rodzina to jest rodzina i nie wybacza”. Otrzymałem też wiadomość, że jak napiszę jeszcze jedno słowo na Stal, to grozi mi albo proces albo łomot. Nie zapominajmy, że słowo mafia to przecież rodzina – dodaje.
Co na to prezes Stali Kraśnik Krzysztof Łach? Na profilu „Inne Życie Kraśnika”, gdzie toczy się dyskusja na ten temat, prezes Stali Kraśnik napisał: „Stal również wystąpi z pozwem o pomówienia, narażenie klubu na utratę dobrego imienia, a przez to utratę wielu sponsorów, jak również zastraszanie i mobbing pracowników klubu”.
Z dziennikarzami na ten temat na razie rozmawiać nie chce. – Pozostawimy tę sprawę bez komentarza – ucina Krzysztof Łach, z którym wczoraj rozmawialiśmy.
Tymczasem urzędnicy z miasta przyglądają się konfliktowi. – Jesteśmy zaniepokojeni tą sytuacją – przyznaje Michał Mulawa, rzecznik Urzędu Miasta w Kraśniku. – Na pewno takie dyskusje ze strony czy to pracowników CKiP czy też szkoły (Krzysztof Łach jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 3 – red.) nie powinny toczyć się publicznie.