Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

25 listopada 2024 r.
20:31

Krzysztof Herdzin: Muzyka sprawiła, że mam piękne życie

Autor: Zdjęcie autora Michał Grot
0 A A
Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia – mówi Krzysztof Herdzin<br />
Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia – mówi Krzysztof Herdzin
(fot. KUBA MAJERCZYK)

Zrobiłem kurs weterynaryjny i poznawałem prawdziwe życie od podszewki zajmując się we dwójkę z kolegą jamajczykiem blisko setką psów w schronisku – mówi Krzysztof Herdzin, profesor sztuk muzycznych, pianista, kompozytor, aranżer, dyrygent, producent płytowy, multiinstrumentalista

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

• Panie profesorze: bardzo późno został pan ojcem. Czym jest dla pana ojcostwo?
– Cóż za pytanie na początek... Wytęsknione, świadome i późne ojcostwo jest piękne. Pierwsza córeczka urodziła się, kiedy miałem 52 lata. Teraz jest jeszcze z nami druga, ośmiomiesięczna księżniczka. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Przez 30 aktywnych lat byłem skupiony tylko na sobie, mogłem sobie pozwolić na egoistyczne spełnianie marzeń artystycznych i robiłem wyłącznie to. Dla muzyka z ambicjami to wymarzony scenariusz: jesteś sam, nie krzywdzisz rodziny wyjeżdżając non stop, pracując również w domu po kilkanaście godzin dziennie.
Wiem, jak wielu moich kolegów i koleżanek przekreśliło swoją karierę stawiając rodzinę na pierwszym miejscu. I odwrotnie: nie potrafiąc, nie chcąc odpuścić koncertowania stali się gośćmi we własnym domu, a to zawsze pozostawia negatywny ślad. Miałem to szczęście, że mogłem sobie pozwolić na hiperintensywne działania muzyczne. Dlatego też mam pokaźny dorobek, którym można by obdzielić kilka osób.

• Co panu dało ojcostwo jako muzykowi?
– Zaskoczę pana, ale chyba niewiele się zmieniło w tym, jakim jestem muzykiem. Opieram się wciąż (a może jeszcze bardziej świadomie, niż kiedykolwiek) na wiedzy, doświadczeniu, narzędziach kompozytorskich, improwizatorskich i pianistycznych, które są niezmienne od dłuższego czasu. Jestem blisko 35 lat aktywny zawodowo i wypracowałem już model pracy, która jest dla mnie naturalna i sprawdzona w praktyce. Oczywiście, pozostaje kwestia emocjonalności, sumy naszych przeżyć, wzlotów i upadków będących przecież podstawą naszego przekazu i tu, być może mam teraz dużo więcej do opowiedzenia przy pomocy dźwięków.

• A czy trudno – a może łatwo – pogodzić ojcostwo z zawodem aktywnego koncertowo muzyka i kompozytora?
– Oj, niełatwo. To ciągłe pasmo trudnych wyborów i wyrzeczeń. Tym bardziej, że wychowujemy z żoną nasze córki sami, bez pomocy dziadków i niań, więc ilość obowiązków bywa przytłaczająca. Zdarza się, że odmawiam i rezygnuję z muzyki bo bardziej jestem potrzebny w domu.
Moja pracowitość zmieniła swój kontekst: to głównie obowiązki domowe.
Mieszkamy na wsi, w dużym domu z ogrodem, więc oprócz zajmowania się dziećmi i psami (bo mamy 3 psy) jest jeszcze mnóstwo spraw do ogarnięcia. Nie mam czasu ani przestrzeni na ćwiczenie na fortepianie, kiedy komponuję bądź aranżuję robię to po uśpieniu dzieci, w nocy. Odpowiadając więc na pytanie: jestem pracowity inaczej.

• Odkąd został pan ojcem, ograniczył pan swoją aktywność koncertową. Nie brakuje panu czasem tej atmosfery?
– Skłamałbym mówiąc, że nie brakuje... To takie trochę cygańskie życie, które potrafi zakręcić w głowie. W ciągłym ruchu, nowe kraje, miasta, nowi ludzie, nieporównywalne z niczym innym emocje, pochwały i oklaski na stojąco, ale też totalne zmęczenie, niewyspanie, napięcie psychiczne i ciągły stres. Fajnie zachłysnąć się życiem na walizkach, kiedy jest się młodym i ciekawym świata. Jestem teraz w innym punkcie. Swoje przeżyłem i teraz skupiam się na rodzinie. Coś za coś.

• Wspomniał pan kiedyś w jednym z wywiadów o kompleksie Leszka Możdżera. Czy wyleczył się już pan z tego kompleksu :) ?
– Oj tak... Z Leszkiem rozmawiałem o tym kilka razy, poradziłem z tym sobie jakieś 15 lat temu. Lubimy się i wspieramy, to fantastyczny człowiek. Myślę, że nie tylko ja miałem ten problem. Zazdrościłem mu. Goniłem, próbowałem naśladować. Kiedy mu o tym powiedziałem zrobił wielkie oczy. Czytał pan może niezwykle mądrą książkę Thomasa Bernharda „Przegrany”? To historia trzech utalentowanych pianistów, którzy zdają sobie sprawę, że nie są w stanie osiągnąć takiego poziomu perfekcji, jak ich kolega Glenn Gould. Więc rezygnują z grania i przestają zajmować się muzyką. Zdarza się to bardzo często.
Nie wszyscy mają odwagę się do tego przyznać, ale dla ambitnych wrażliwców jest to prawdziwa zmora.

• W pewnym momencie pracował pan na Jamajce jako pomocnik weterynarza w schronisku dla zwierząt? Co spowodowało, że odważył się pan na taki krok?
– Wielokrotnie o tym opowiadałem. Była to cześć terapii. Miałem depresję, muzyka przestawała mnie cieszyć, byłem wypalony i przepracowany, do tego doszły kwestie uczuciowe... Mój terapeuta zaproponował mi twardy reset. Ciężka praca fizyczna ustawia do pionu, to banalne, ale tak to działa. Nigdy w swoim życiu nie robiłem niczego innego oprócz muzykowania, więc postawiłem wszystko na jedną kartę zmieniając na pół roku całe środowisko, odcinając się od znajomych i od muzyki.
Zrobiłem kurs weterynaryjny i poznawałem prawdziwe życie od podszewki zajmując się we dwójkę z kolegą jamajczykiem blisko setką psów w schronisku, wykonując od 6 rano do 18 wymagające prace fizyczne, czyszcząc z ekskrementów klatki w 30 stopniowym upale, karmiąc pieski oraz pomagając przy operacjach, zabiegach, utylizując zwłoki, sprzątając etc. Schudłem 12 kg, wróciłem z dłońmi grubymi od odcisków. Codzienne obcowanie z cierpieniem zwierząt i towarzyszenie im w ostatniej drodze bardzo mną wstrząsnęło. Miałem na początku kryzys, kiedy plecy i ręce odmówiły współpracy i nie sądziłem, że wytrzymam pół roku, jak sobie założyłem, ale zawziąłem się. Jako wolontariusz mieszkałem u fantastycznej rodziny jamajskiej, poznałem wielu ciekawych ludzi i zagłębiłem się w tę ciekawą kulturę. Wszystko to nauczyło mnie to wielkiej pokory i dystansu do świata.

• Czym jest dla pana muzyka?
– Wielokrotnie odpowiadam na to pytanie i zawsze tak samo. Jest dla mnie wszystkim.
Moim życiem, tlenem, radością. Sprawiła, że mam piękne życie. Dlatego też od kiedy pamiętam chciałem zajmować się nią to-talnie. I dlatego, chcąc być wszechstronnym, poświęciłem blisko 20 lat na nauczenie się różnych form aktywności, które dziś pięknie się zazębiają. Jestem klasycznie wykształconym pianistą, a sam nauczyłem się jazzu, orkiestracji, aranżacji, kompozycji i dyrygowania. Wszystko to wzajemnie czerpie z siebie, dopełnia. A ja dzięki temu mogę o sobie powiedzieć, że jestem spełniony i szczęśliwy.

• Który rodzaj wrażliwości muzycznej – jazz, muzyka filmowa/współczesna, pop – jest panu najbliższy?
– Zdecydowanie klasyka i jazz. Muzyka filmowa i pop są pochodną tych wiodących gatunków. Jazz wchłonął i przejął całą klasyczną harmonię impresjonistów, Messiaena, Bartoka czy Strawińskiego. Pop (czyli muzyka popularna) wziął się z musicalu, wodewilu, bluesa, gospel i jazzu.
Dziś jest prosty, jak budowa cepa, ale jeszcze w latach 80 można było zachwycić się zło-żonością harmonii i kunsztem producentów, słuchając tanecznych przebojów królujących na dyskotekach.
Muzyka filmowa jest kalejdoskopem wszystkich istniejących idiomów, niestety w moim odczuciu staje się coraz bardziej pustą wydmuszką złożoną z wyświechtanych schematów i trywialnych rozwiązań, które razem z obrazem działają świetnie, ale słuchane w formule koncertowej lub na płytach są dla mnie opowieścią o niczym. Gram więc równolegle klasykę i jazz, komponuję muzykę współczesną i od czasu do czasu romansuję z filmem i światem pop.

• Zajmowanie się większymi formami muzycznymi jest przykładem na dojrzałość. Wobec tego czym jest dojrzałość dla muzyka, kompozytora itp.?
– Być może ja to powiedziałem, cytując mądrzejszych ode mnie. Bo to prawda. Wielkie formy jak symfonia, opera, oratorium, msza żałobna – to pokaz mistrzowskiego opanowania narracji, precyzyjnej logiki i strategii. A to przychodzi z wiekiem, choć historia zna wiele przykładów genialnych kompozytorów, którzy umieli to robić już jako dwudziestolatkowie. Czym jest dojrzałość dla mnie? Odpowiem bardzo subiektywnie. To umiejętność selekcji środków ekspresji i doboru odpowiednich narzędzi, odejmowanie elementów tworzących dzieło aby nie było przeładowane informacjami, pozwalając słuchaczowi skupić się przez dłuższą chwilę na motywie, progresji harmonicznej, czy stałym pulsie.
To dystans i kontrola.
Świadomość tego, jak ważna jest przestrzeń między dźwiękami. Wierzę głęboko, że dojrzały muzyk pamięta o tym, że pisze nie tylko dla siebie, ale po to, aby ktoś wysłuchał jego dzieła przeżywając jakieś emocje, a muzycy mieli radość z grania jego utworów. I nie chodzi tu o pisanie „pod publiczkę”, nie, nie. Muzyka żyje wtedy, kiedy jest wykonywana i słuchana. W czasach postmodernizmu istnieje coś na kształt mega cmentarzyska partytur i nagrań, które zaistniały tylko raz, podczas prawykonania. I potem już nikt po nie sięgał. Wierzę więc, że dojrzałość jest połączona z uświadomieniem sobie, po co robimy to, co robimy.

• Skoro jesteśmy już przy przymiotnikach: przygotowując się do rozmowy, wielką trudność sprawiło mi znalezienie przymiotników określających pana działalność. Jakby pan określił swoimi słowami to, co robi?
– A trzeba wszystko za wszelką cenę nazwać? Zdefiniować? Wiem, że jestem trudnym egzemplarzem dla dziennikarzy wy-mykając się wkładaniu mnie do wygodnych szufladek. Cóż... robię to co kocham. Po prostu. Kocham muzykę w całej swojej nieograniczonej i magicznej wspaniałości, bez dzielenia jej na gatunki i specjalizacje.
Poświęciłem muzyce całe życie i z pomocą hojnego losu udaje mi się do dziś być spełnionym i szczęśliwym człowiekiem.

• Jest pan profesorem sztuk muzycznych w bydgoskiej Akademii Muzycznej. Chciałbym spytać o młode pokolenie, które aspiruje do nauki w twojej Akademii. Jak jest u nich z kulturą muzyczną i muzykalnością. Trafiają się talenty?
– Hmm... To pytanie dotykające wielu aspektów. Myślę, że każdy uczciwy pedagog będzie miał z tym trudność. Największym problem jest to, że na nasz wydział może zdawać każdy, nawet osoba bez II stopnia szkoły muzycznej, a to daje podstawy warsztatu i jako takie pojęcie o historii i tradycji muzyki. Młode pokolenie jest w dużej mierze roszczeniowe i rozleniwione. Niestety. Mają wszystko podane na tacy poprzez łatwość dostępu w internecie: w ciągu kilku minut można znaleźć praktycznie każde nagranie, samouczki, tutoriale, masterclasssy, nuty, książki w formach pdf.
A jednak gubią się w tym i nie potrafią sami odnaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Nie znają nazwisk największych gigantów, nie słuchają wartościowej muzyki. Ich ulubione pytanie do pedagoga to: proszę mi pokazać, jak zagrać to lub tamto. Zastanawiamy się często z uczącymi kolegami: jak jazzu uczono się w erze przed internetem i płytami CD, przed sformalizowaną edukacją? Byliśmy zdeterminowanymi, jazzowymi samoukami słuchającymi godzinami nagrań, spisującymi solówki i nasiąkającymi elementami charakterystycznymi dla jazzowej konwencji, tak jak nasi mistrzowie. Bez szkół, książek i teoretycznego zaplecza. Ale, żeby nie zabrzmiało to aż tak pesymistycznie: są wśród studentów fantastyczni i utalentowani pasjonaci. Trzymam za nich kciuki, bo żyjemy w czasach, w których coraz trudniej o pracę. Muzyków jest po prostu za dużo i rynek to bezlitośnie weryfikuje. Pozostaną najlepsi. Najambitniejsi.

• A jak się zaczęła pana przygoda z muzyką? Zawsze chciał pan grać jazz?
– Pochodzę z muzycznej rodziny i indoktrynacja, której poddali mnie i starszego brata nasi rodzice w naturalny sposób ukie-runkowała nasz rozwój. Obaj poszliśmy do szkół muzycznych; z tym, że mój brat grający na skrzypcach zrezygnował po II stopniu, a ja połknąłem bakcyla i nie wyobrażałem sobie innego życia. Sam z siebie spędzałem czas przy instrumencie, grałem dużo ze słu-chu, sięgałem po wyciągi operowe ojca i szukałem dla siebie nowych bodźców oprócz zadanego przez pedagogów programu na eg-zamin. Stąd też wzięła się fascynacja jazzem, który odkryłem mniej więcej jako 16 latek.
Wolność, improwizacja, kolorowe harmonie – zachłysnąłem się tym i tak już zostało.
Choć do dziś uczciwie przyznaję, że muzykiem jazzowym tylko bywam. Klasyka ukształtowała mnie i jest dla mnie wciąż ważną częścią artystycznego życia.

• Jaki ma pan teraz cel w swoim życiu artystycznym?
– Cały czas ten sam. Od lat... Szukam wyzwań artystycznych, które mnie rozwijają; wybieram sobie takie formy aktywności, które dają mi satysfakcję, zaskoczą, zmuszą do nowego myślenia ale wszystko to jako lider, kompozytor bądź dyrygent. Czasy, kiedy byłem bohaterem drugiego planu niewymienianym wśród gwiazdorskich wykonawców, odpowiadającym za kształt artystyczny festiwali, koncertów telewizyjnych i płyt już minęły. To była bardzo niewdzięczna praca, choć merkantylnie zadowalająca. Dlatego też dziś pracuję mniej i z dużym rozmysłem dobieram zaproszenia, skupiam się na komponowaniu i aranżowaniu w zaciszu domowym. Sporo zajmuje mi uczenie w akademii. Od czasu do czasu koncert i rozruszanie palców, niemniej jako pianista występuję dużo rzadziej, niż w poprzednich latach. Powtórzę: priorytetem jest rodzina.

• Nad czym pan teraz pracuje?
– Skończyłem właśnie zamówienie kompozytorskie dla Chóru Polskiego Radia z Lusławic. To godzinna suita „Głos człowieczy” złożona z pieśni do wierszy Zbigniewa Herberta i Czesława Miłosza. Wielkie wyzwanie i wielka satysfakcja. 4 grudnia będzie premiera nowej płyty trębacza Piotra Schmidta z piosenkami Młynarskiego śpiewanymi przez Wojciecha Myrczka, do której napisałem aranżacje orkiestrowe dla AUKSO. A przede mną styczniowy koncert dla TVN, który odbędzie się w bydgoskiej operze w ramach Festiwalu Piosenki Filmowej. Wielka orkiestra symfoniczna i znani wokaliści pod moim kierownictwem muzycznym i w moich aranżacjach. Zaczynam już nad tym pracować.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Jack służy w Wydziale Poszukiwań i Identyfikacji Osób KWP w Lublinie
POLICYJNY NOS

Na służbie: Lubelscy „Poszukiwacze” mają nowego funkcjonariusza

Po kilkumiesięcznym szkoleniu Jack właśnie dołączył do „Poszukiwaczy” z KWP w Lublinie i ma już na koncie udział w pierwszych akcjach.

Wisła Puławy zagra w zimie osiem meczów kontrolnych

Wisła Puławy zagra w zimie osiem meczów kontrolnych

W środę na pierwszych zajęciach w 2025 roku spotkali się piłkarze Wisły Puławy. W zimowym okresie przygotowawczym zespół trenera Macieja Tokarczyka rozegra aż osiem meczów kontrolnych.

Alkohol był, uprawnień do kierowania nie było. Efekt? Pościg ulicami Zamościa
NA SYGNALE

Alkohol był, uprawnień do kierowania nie było. Efekt? Pościg ulicami Zamościa

Nie zatrzymał się kontroli, a widząc jadący za nim radiowóz, wyłączył w swoim samochodzie wszystkie świata, przyspieszył i kontynuował ucieczkę.

Adam Deja i jego koledzy w środę wznowili treningi w 2025 roku
NA BOISKU

Górnik Łęczna wrócił do treningów

Górnik Łęczna szykuje się do piłkarskiej wiosny. W środę podopieczni trenera Pavola Stano spotkali się na pierwszym w tym roku treningu, który odbył się w Milejowie

Karol M. przed kancelarią komorniczą w Łukowie

Oskarżony o zabójstwo komorniczki z Łukowa w styczniu usłyszy wyrok

Sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami od listopada 2023 roku. 44-letni Karol M. jest oskarżony o zabójstwo komorniczki z Łukowa.

Gaj nad Skarpą
CZAS NA SPACER

Skwer Marzeń czy Gaj nad Skarpą? Nowe zielone miejsca w Lublinie

Skwer Marzeń, Gaj nad Skarpą i zieleniec przy ul. Gęsiej: w Lublinie są nowe miejsca, gdzie można odpocząć na świeżym powietrzu.

Wybory prezydenckie 2025: jest data wyborów
POLITYKA

Wybory prezydenckie 2025: jest data wyborów

Jest duże prawdopodobieństwo, że nowego prezydenta Polski poznamy w Dzień Dziecka. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował, że wybory prezydenckie odbędą się 18 maja. Jeśli konieczna będzie druga tura, ta odbędzie się 1 czerwca. Formalnie wybory zostaną zarządzone za tydzień i dopiero wówczas ruszy kampania wyborcza.

Zuzanna Kulińska znalazła się w szerokim składzie reprezentacji Polski

Dwie koszykarki Polskiego Cukru AZS UMCS w szerokim składzie reprezentacji Polski

W środę Karol Kowalewski, szkoleniowiec kobiecej reprezentacji Polski ogłosił szeroki skład kadry Biało-Czerwonych. Na liście znalazły 24 zawodniczki, w tym dwie z Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin. Powołania otrzymały: Zuzanna Kulińska i Magdalena Szymkiewicz.

Czerwiec 20222: Jerzy Owsiak w Centrum Opieki Senioralnej w Łęcznej. Tutejszy szpital zbudował i otworzył nowe oddziały dla osób starszych, a 5 milionów złotych z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy trafiło na wyposażenie

Jeżeli dożyję jutra – Jerzy Owsiak pisze o groźbach. Policja już zajmuje się sprawą

Podczas ostatniego finału WOŚP zebrała ponad 281 milionów złotych. Od początku swojej działalności: ok. 2,3 mld złotych. Kupiła dzięki temu 74,5 tys. urządzeń dla szpitali. Teraz Orkiestra szykując się do już 33. finału, musi walczyć z hejtem i groźbami.

PGE Start Lublin też ma swojego przedstawiciela w piątce tygodnia

PGE Start Lublin też ma swojego przedstawiciela w piątce tygodnia

Kolejny tydzień rozgrywek i kolejne miejsce w piątce tygodnia dla zawodnika PGE Startu. Za 13. kolejkę wyróżniony został Tyran De Lattibeaudiere, który rozegrał świetnie zawody w „energetycznych derbach” przeciwko PGE Spójni Stargard.

Ciekawy sposób na leczenie miażdżycy. W tym szpitalu wykorzystują osierdzie wołowe
NAUKA I MEDYCYNA

Ciekawy sposób na leczenie miażdżycy. W tym szpitalu wykorzystują osierdzie wołowe

Ponad sześć milionów Polaków jest zagrożonych tą chorobą. Lekarze ze szpitala św. Barbary w Sosnowcu wykorzystują osierdzie wołowe do rekonstrukcji naczyń krwionośnych. Pozwala to na zmniejszenie ryzyka infekcji i zwiększa szanse na zachowanie kończyny.

Na sesji żaden radny nie dopytywał o kryteria powołania nowej pani skarbnik spokrewnionej z wójtem

Czyżak wójtem, Czyżak skarbnikiem. Wójt bez konkursu powołał swoją krewną

Marcin Czyżak, wójt gminy Borki bez konkursu powołał nową skarbnik. Wybrał swoją bliską krewną. A radni na sesji bez żadnych pytań to zaakceptowali. Wątpliwości mają jednak mieszkańcy.

Moda na imiona dzieci. Nikodem wygrywa w statystykach

Moda na imiona dzieci. Nikodem wygrywa w statystykach

Początek roku to czas na podsumowanie poprzedniego. Urząd Stanu Cywilnego w Zamościu także przygotował statystyki. Wiemy, jakie oryginalne imiona rodzice nadawali dzieciom i które były najpopularniejsze. Znamy też dane dotyczące liczby narodzin, zgonów, małżeństw i rozwodów.

O Joannie Żubrowej bez tajemnic. Książnica Zamojska zaprasza
11 stycznia 2025, 13:00

O Joannie Żubrowej bez tajemnic. Książnica Zamojska zaprasza

Przybędzie autor publikacji, a spotkanie z nim poprowadzi Dominika Lipska, prezeska Stowarzyszenia "Turystyka z Pasją". Więc zapowiada się ciekawie.

Do wypadku doszło we wtorek rano

Ślizgawka na drodze. Skończyło się dachowaniem. Trzy osoby w szpitalu

Ostrzegają synoptycy, ostrzega policja. Warunki na drogach są od kilku dni bardzo trudne. Przekonała się o tym 62-latka, która we wtorek dachowała na śliskiej drodze w powiecie janowskim.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium