To chyba jedyna restauracja w regionie, gdzie w karcie widnieje informacja: Ryba smażona (co złapią wędkarze). A ponieważ w Zielawie i kanale Wieprz-Krzna wędkarze wyciągają okazałe sumy, szczupaki, pstrągi i liny, to na ryby właśnie tu warto zajrzeć.
Na zakąskę zamówiliśmy "Śledzia po wiejsku” za 3 zł i "Sałatkę z fetą” za 4,50 i piwo z beczki za 3 zł. Zajęliśmy stolik w sadzie z tyłu gospody. Wiejski śledź okazał się zestawem smakowitych koreczków z cebulką i olejem. Sałatka z fetą wyglądała i smakowała jak sałatki, przyrządzane na festynach przez aktywistki z kół gospodyń wiejskich. Szału nie było, klimat tak.
Zupy dnia tego dnia nie było. Pani Zosia ze szczerością uprzedziła, że barszczyk i żurek są z torebki.
Zamówiliśmy "Flaki” za 9 zł oraz "Fasolkę po bretońsku” za 8,50. Flaki były solidne, z charakterystycznym zapachem, bez którego fani flaków – flaków nie jedzą. Trochę wodniste, ale w wódką czystą po 2,50 zł cieszą się tu wzięciem.
Za to fasolka nie zawierała ani grama kiełbasy, boczku czy innego mięsa. Na pytanie, czemu tak, dostaliśmy odpowiedź, że pochodzi ze słoika, a tam kiełbasy nie ma. – A nie można było dołożyć? – spytaliśmy pani Zosi. – Jakby była kiełbasa na stanie, to bym dołożyła – odparła z rozbrajającą szczerością.
Ale nie na fasolkę tu przybyliśmy, tylko na świeże ryby. W tym na rewelacyjne liny w śmietanie, które jadłem tu rok temu. Ale, ku mej rozpaczy, liny tego dnia złowić się nie chciały. Był za to świeży pstrąg. Innych ryb nie było.
M. zamówiła pstrąga z młodymi ziemniakami, sałatą i pomidorem (14 zł), ja domowego schabowego z małosolnym ogórkiem i ziemniakami za 12 zł. – Młode ziemniaki muszę obrać i ugotować, musicie poczekać – oznajmiła pani Zosia. Gdyby tak w innych restauracjach gotowano ziemniaczki na zamówienie.
Po 30 minutach na stole pojawiły się dwa duże półmiski. Ziemniaki parowały, masełko właśnie rozpływało się na nich, a świeży koperek pachniał na całego. Zacząłem od małosolnych, reklamowanych przy barze jako "ogóreczki z beczułeczki”. Były wyśmienite. Świeży schab okryty był porządną warstwą panierki. Mięso było soczyste, z ziemniakami wyborne. Ileż radości można mieć z prostego dania.
A pstrąg? Nie miał w środku pietruszki, nie miał masła. Posolony, obtoczony w mące został usmażony na chrupiąco. To zresztą filozofia miejscowej kuchni. Dobra, świeża ryba potrzebuje tylko soli i dobrego, klarowanego masła na patelnię. Z pysznymi ziemniakami pstrąg smakował jak świeżutki pstrąg.
Nasza ocena? Za spory obiad złożony z przekąsek na zimno i gorąco oraz drugich dań zapłaciliśmy 54 zł. Dajemy mocne trzy gwiazdki – polecając świeże ryby. Najlepiej zadzwonić rano, sprawdzić, co jest i jechać na liny.
Gospoda w Podedwórzu
tel. 501 171 039
Czynne od 11 do 23,
w soboty do 24.
Nie można płacić kartą