Dzieje się z nimi, po drodze działania ciepła, cud Graziu i Waldemarze. Dziękuję za zaproszenie do bloga.
A jednak! A jednak potem, gdzieś po drodze działania ciepła, dzieje się cud i rozpływają się w ustach. To tak jak w życiu! Pod wpływem ciepła, tego ciepełka ludzkiej duszy obok, rozpływają się nasze złości albo strachy.
Sprężyste podkurczone żołądki lądują w gęsiarce, trochę posolone i trochę popieprzone, a na pozostałym tłuszczyku przyduszam z lekka podlaną wodą cebulę, w ilości też około kilograma. Podsypuję sporo curry i przekładam cebulę do pokurczy żołądkowych. Całość wkładam do piekarnika na jakąś godzinkę, a potem opędzam się od mojego brata, który chętnie zjadłby wszystko! Zanim ugotuje się kasza gryczana (w przeciwieństwie do bratowej dla której, to delikatne mięso jest najobrzydliwsze na świece ! ...choć zajada się flakami ...) Ech ludzka naturo !
Serduszka drobiowe nie lubią curry, ale uwielbiają włoszczyznę od Bony. Traktuję je tak samo jak żołądki, tyle, że zamiast cebuli ładuję do przyduszenia jesienny seler, por, pietruchę i marchewkę, no najwyżej jedną cebulkę! Koniecznie kilka kropel starego, dobrego Maggi i szczypta pieprzu, a potem już tylko cierpliwość w oczekiwaniu na ryż.